poniedziałek, 30 lipca 2018

VIS PLANTIS OLEJEK KAMELIOWY Z OLEJKIEM MACADAMIA

VIS PLANTIS OLEJEK KAMELIOWY Z OLEJKIEM MACADAMIA



W okresie wakacyjnym staram się sięgać po lekkie kosmetyki, nie obciążające ani skóry ani włosów. Z dobroczynności olejków, które uwielbiam musiałam chwilowo zrezygnować na rzecz serum czy żelowych kremów kremów. Jednak mimo to chciałam Wam napisać co sądzę o małym czorcie od Vis Plantis czyli olejku kameliowym. Dodam ciekawostkę dla tych, którzy może jeszcze się nie orientują , żę Vis Plantis to "siostra" - "brat" marki Elfa Pharm!


Olejek kameliowy nazywany jest oliwą z oliwek Dalekiego Wschodu, zawiera jednak więcej niż oliwa korzystnych nienasyconych kwasów tłuszczowych: oleinowego oraz linolowego. Jest bogaty w polifenole. Utrzymuje odpowiedni poziom wilgotności. Wygładza włókna włosowe nadając im połysk. Stosowany przed myciem zapobiega nadmiernemu ich wypadaniu. Chroni włosy przed promieniowaniem słonecznym a na skórze łagodzi podrażnienia wywołane nadmiernym jego działaniem.


Jak widzicie buteleczka olejku jest dość nietypowa, plastikowa i przezroczysta. Konsystencja jego jest lekka i co mnie zdziwiło mocno, to fakt, że olejek nie tłuści! Na skórze zachowuje się o wiele lepiej niż "suchy olejek". Bardzo szybka wnika w skórę twarzy czy ciała nie pozostawiając tłustej plamy. Niestety ze względu na jego pojemność 30 ml. olejku używałam na szyję, dekolt i pod oczy. Mimo, że jest delikatniejszy niż inne olejki, które używałam to i tak przy temperaturach jakie teraz mamy zdecydowanie wolałam używać go tylko partiami. Wiem, że zbiera dobre opinie przy używaniu go na włosy, zwłaszcza końcówki, ale może też obciążyć jeśli za dużo go nałożycie, więc z umiarem Kochani! Dodam jeszcze, że zapach jego jest troszkę ziołowy ale całkiem znośny i przyjemny!


Jako że mamy tu połączenie olejku kameliowego z macadamią używałam go tylko i wyłącznie nocą. Przy rannej pielęgnacji bałam się , że obciąży i zatka mi pory a nocą wiadomo, nikt nie patrzy, skóra odpoczywa i może mniej a nawet więcej wycisnąć z niego samych dobrodziejstw. Tak jak napisałam wcześniej nakładałam go na szyję, dekolt i pod oczy. Bardzo szybko wnika w skórę co czasem miałam obawy czy aby moja cera nie była za bardzo sucha. Nie mniej jednak ten typ tak ma i olejek wspaniale odżywia i regeneruje. Skóra rano jest mięciutka, napięta i bardziej wygładzona.Olejek może być szczególnie ważne dla suchej cery, która często sprawia wrażenie zmęczonej i szarej. Mimo, że nie jest mocno nawilżający to i tak wywołuje uczucie przyjemnego komfortu na ściągniętej skórzeMyślę, że w większości to wszystko zasługa olejku macadamia, którego jest aż 84,5% . Jego wydajność jest hmm średnia ale za cenę ok. 10 zł warto go mieć pod ręką. 



Pozdrawiam,



piątek, 27 lipca 2018

Termissa- nawilżająco-odżywczy balsam do ciała

Termissa- nawilżająco-odżywczy balsam do ciała



Termissa czyli kosmetyki na bazie wody termalnej z Podhala, o tym dzisiaj będzie "mowa". Lubię kosmetyki, produkty pochodzące z Polski i to do tego jeszcze z jak bogatych regionów jakim są Podhale. Cudownie rozchodzące się pasma gór w dorzeczu górnego Dunajca to widok, który marzy mi się od kilku lat. Byłam wszędzie, morze, ocean, jeziora, pustynie ale w górach jeszcze nigdy ( tylko przejazdem). Chciałabym poczuć to świeże i rześkie powietrze a wieczorem z kubkiem gorącej herbatki popatrzeć na te wysokie wierzchołki, które wzbudzają tak wiele emocji.


Na pocieszenie mam namiastkę podhalańskich klimatów w postaci nawilżająco-odżywczego balsamu do ciała od Termissa. Produkt posiada aż 98 % składników naturalnych oraz wodę termalną z Podhala, bogatą w cenne minerały. Połączone działanie oleju: słonecznikowego, ze słodkich migdałów, JOJOBA, arganowego oraz oliwy z oliwek sprawia, że skóra ma stać się wzmocniona i odżywiona. Oleje mają w znacznym stopniu zapobiec skutkom starzenia się skóry i utrzymać jej prawidłowe nawilżenie. Zawarty w balsamie kwas hialuronowy regeneruje i wzmacnia skórę zapewniając jej jędrność. Dodatkowo balsam posiada glicerynę, D-Pantenol oraz alantoinę. 


Konsystencja balsamu jest bardzo bogata i treściwa i strasznie delikatna i aksamitna w dotyku. Zapach ma bardzo przyjemny i troszkę mnie zdziwił. Myślałam, że kosmetyki o tak cennej zawartości będą pachnieć bardziej neutralnie jak nie wcale. A tu taka niespodzianka. Balsam fajnie i bez problemu rozprowadza się na skórze, szybko się wchłania, ale pozostawia na jej powierzchni  wyczuwalną, delikatnie klejącą się warstwę. Po nałożeniu balsamu skóra staje się nawilżona w stopniu mnie bardzo zadowalającym, tym bardziej, że mam z lekka suchotkę na ciele. Jest gładsza i  milsza w dotyku, odzyskuje swój poziom pH a także blask i jędrność. Jest świetnym kosmetykiem po opalaniu, kiedy to koi skórę i łagodzi podrażnienia. Bardzo często używałam go też do moich suchych dłoni, jednak ze względu na jego lepkość, zdecydowanie pozostawiłam go na ciało. Ogólnie jestem bardzo zadowolona z balsamu Termissa, bo widzę poprawę w wyglądzie mojej skóry. Balsam jest bardzo długotrwały w działaniu i jeden taki masaż z tymże kosmetykiem sprawia, że czuję komfort aż do następnego spotkania.


Kosmetyki Termissa jak na razie mają zapewnione miejsce w mojej kosmetyczce. Działanie, efekt jak i ogólnie balsam spełnił moje oczekiwanie i na pewno sięgnę po niego nie raz i nie dwa. Warto sięgać po produkty Naszych rodzimych marek kosmetycznych. Tym bardziej, że Termissa, produkuje ekologiczne dermokosmetyki nie tylko do ciała ale również do twarzy czy włosów. Zawartość wody termalnej z Podhala, która zawiera największe bogactwo składników mineralnych o właściwościach zarówno pielęgnacyjnych jak i leczniczych. Kosmetyki Termissa nie zawierają parabenów, mydeł, SLS, SLES za to posiadają certyfikat ECOCERT, który potwierdza, że firma używa do produkcji składników pochodzących z ekologicznych upraw.    Cena za opakowanie balsamu to koszt ok 32 zł / 250 ml.




Pozdrawiam,



wtorek, 24 lipca 2018

Gold & Cashmere Kringle Candle

Gold & Cashmere Kringle Candle


Lato latem, powinniśmy upajać się jego zapachem. Jednak są czasem takie chwile, że człowiek tęskni za czymś innym. Rzadko odpalam woski latem, jedna dzisiejsza propozycja od Goodies dawno za mną chodziła. Już od momentu zamówienia nie mogłam się doczekać kiedy go będę miała. Naczytałam się tak dużo pozytywnych opinii, że nie mogłam czekać. Mowa o wosku Gold & Cashmere od Kringle Candle.



Wosk łączy w sobie mieszankę słodkiej, aromatycznej i kremowej wanilii z cytrusami oraz piżmem, które łączą się z syropem klonowym i drzewem sandałowym. Brzmi ciekawie, tym bardziej, że na sucho pachnie fenomenalnie! Idealnie wszystko jest wyważone, co powoduje go tak wyjątkowym i innym!


Gold & Cashmere jest przede wszystkim bardzo eleganckim zapachem i takim luksusowym. Niby delikatny a jednak posiada swoją moc, którą zaraża wszystko dookoła. Lekko słodki, lekko pudrowy, nawet lekko pikantny a za chwilę orzeźwia  swoją kwaskowatością. Jest zmienny i niezdecydowany! Intensywny i otulający! Idealny na przywitanie gości oraz idealny by usiąść sobie samemu z lampką wina i popatrzeć na niebo otulone gwiazdami. W tym wypadku konieczność jest posiadanie dużego słoja jak nie dwóch! Zdecydowanie mój ulubieniec!




Cena : 12zł
Dostępność: Goodies



Pozdrawiam,




czwartek, 19 lipca 2018

BIOLONICA STEM CELLS - KOSMETYKI Z KOMÓRKAMI MACIERZYSTYMI JABŁONI

BIOLONICA STEM CELLS - KOSMETYKI Z KOMÓRKAMI MACIERZYSTYMI JABŁONI



Kosmetyki marki Biolonica już dość dawno widziałam na blogach. Lubię testować nowości i sprawdzać czy są na tyle dobre i warte by móc po nie ponownie sięgnąć. Tu o tyle mnie zaciekawiły ich kosmetyki, gdyż seria do pielęgnacji twarzy skierowana jest dla osób, które ukończyły 30-sty rok życia. Czyli coś idealnego dla mnie! Takim o to sposobem w moje posiadanie wpadł krem pielęgnacyjny do twarzy oraz regenerujący krem do rąk.


Krem pielęgnacyjny do twarzy dzięki innowacyjnym formułom Biolonica proponuje zdrową i skuteczną pielęgnację Twojej skóry opartą na komórkach macierzystych jabłoni. Produkty zostały oparte na surowcach pozyskiwanych z naturalnych, ekologicznych i kontrolowanych upraw. Receptury posiadają ponad 90%surowców pochodzenia naturalnego! Krem zawiera komórki macierzyste z jabłoni, które odpowiedzialne są za długowieczność Naszej skóry oraz chronią skórę przed starzeniem się. Kwas hialuronowy nawilża i ujędrnia i odżywią ją a ekstrakt  z jabłka reguluje zawartość wody w naskórku, regenerują ją oraz uelastycznia. Zawiera również witaminy A, B, C, K, kwasy AHA, fitoproteiny, flawonoidy i fenole.


Opakowanie kremu bardzo mi się podoba. Poręczne z uwielbianym przeze mnie dozownikiem. Konsystencja również taka, z której jestem zadowolona. Gęsta, treściwa, równomiernie rozprowadzająca się na twarzy. Zapach? Matko zapach ma przepiękny! Przypomina mi coś... kiedyś tak pachniało, nie pamiętam co to było ale uwielbiam tą woń. Pierwszy raz jak użyłam kremu nie mogłam się na dziwić, że mimo jego intensywności tak fajnie i przyjemnie koi nosek. Mogłabym mieć takie perfumy - DOSŁOWNIE.
Krem już od pierwszej aplikacji idealnie współpracuje ze skórą. Bardzo szybko się wchłania, nie pozostawia ani tłustej ani lepiącej się warstwy. Jego bogata konsystencja idealnie nawilża moją skórę, miejscami przesuszoną od słońca. Regularne stosowanie poprawia koloryt wyrównując go, skóra jest bardziej promienna i rozświetlona! Dodatkowo napina i ujędrnia. Fantastyczny krem, którego naprawdę przyjemnie się używa. Kosmetyk polecany na dzień ale również i nocą się sprawdził. Idealny pod makijaż, nie zapycha, nie podrażnia, za to wspaniale odżywia i regeneruje zmęczoną i przesuszoną cerę.


Drugim kosmetykiem od Biolonica jest regenerujący krem do rąk. Tego rodzaju kosmetyki u mnie są zawsze mile widziane! Zużywam je masowo! Krem również posiada komórki macierzyste jabłoni, które mają za zadanie zrewitalizować, pielęgnować i chronić zniszczoną skórę.

Aqua, Glycerin, Glyceryl Stearate Citrate, Caprylic/Capric Triglyceride, Isopropyl Palmitate, Cetyl Alcohol, Pyrus Malus (Apple) Seed Oil, Butyrospermum Parkii (Shea) Fruit Butter, Dipalmitoyl Hydroxyproline, Mangifera Indica (Mango) Seed Butter, Citrus Grandis Extract, Mel Extract, Tocopherol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Malus Domestica Leaf Cell Extract, Sodium Lactate, Sodium Hyaluronate, Sodium PCA, Glycine, Fructose, Urea, Nicinamid, Inositol, Lactic Acid, Mica, Panthenol, Xanthan Gum, Caprylyl Glycol, Phenoxyethanol,  Hexylene Glycol, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate-80, Sorbitan Oleate,  Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, CI 77891.


Opakowanie jak widać, standardowe jak na krem do rąk. Konsystencja bardzo lekka o innym zapachu niż krem do twarzy, Myślałam, że będzie ta sama uczta zapachowa jednak krem do rąk pachnie zdecydowanie lżej i jest jakby lekko perfumowany. Kosmetyk pozostawia delikatnie lepką warstwę, która znika w momencie dogłębnego wchłonięcia się kosmetyku w skórę. Dłonie są mięciutkie, gładkie i przyjemne w dotyku. Niestety poziom nawilżania nie do końca mnie zadowolił. Przy mocno wysuszonej skórze krem średnio sobie z tym poradził. Fakt daje uczucie ukojenia, mam wrażenie, że są dotknięte "fartuchem ochronnym" jednak brakuje mi tu tej kropki nad i. Myślę, że krem idealnie spisze się na mniej wymagających łapkach. Moje niestety są wybredne i w skali 1:5 daję mu 3,5. 


Kosmetyki z komórkami macierzystymi jabłoni od Biolonica okazały się różnorodne w działaniu. Jak jestem zakochana w kremie do pielęgnacji twarzy tak już w kremie do rąk średnio. Za krem do twarzy oddałabym wszystko, za drugi kosmetyk raczej już nie. Niby te same składy "niby" a jakże różne efekty. Moja cera pokochała krem od Biolonica i mam zamiar używać go przez dłuższy okres, tym bardziej, że można skompletować sobie całą serię. Krem pod oczy, moje MUST  HAVE, jak i krem na dzień czy na noc! Idealne rozwiązanie i oby tak samo była miłość!

Do kupienia na stronie producenta BIOLONICA



Pozdrawiam,


poniedziałek, 16 lipca 2018

Pielęgnacja stóp z Himalaya Herbals

Pielęgnacja stóp z Himalaya Herbals



Moje stopy gdyby mogły mówić to chyba by mnie przeklnęły! Bardzo często o nich zapominam przez co zrobiły się strasznie suche. Nie każdy krem już sobie radzi z tym problemem, który dość głęboko wniknął w skórę. Dlatego moje stópki potrzebują porządnego nawilżania jak nie natłuszczania z odrobiną regeneracji by móc je trochę popieścić. Ostatnio bardzo polubiłam się z kosmetykami Himalaya Herbals, które bardzo odpowiadają moim stopom.


Przy wieczornym, domowym spa pierwszy w ruch idzie wygładzający peeling z orzechem włoskim, ananasem i kokosem! Bardzo fajny scrub o dość konkretnej konsystencji z mnóstwem drobinek, które są idealne w zwalczaniu zrogowaciałego naskórka! Zawiera naturalne składniki złuszczające, nawilża i wygładza skórę. Granulki z łupin orzecha włoskiego, ekstrakt z ananasa delikatnie ścierają szorstką i suchą skórę stóp.Natomiast aloes w nim zawarty i kokos nawilżają i koją. Produkt bardzo dobrze przygotowuje stopy do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych.


Po usunięciu brzydkiej, starej i twardej skóry czas na ochronę w postaci kremu do stóp. Regularnie stosowany sprawia, że skóra stóp jest miękka i gładka i przede wszystkim przyjemnie nawilżona.  Dzięki połączeniu wyciągu z drzewa  sal i kozieradki krem skutecznie przeciwdziała rogowaceniu i pękaniu skóry na piętach oraz zapobiega jej wysuszeniu. Miód i kurkuma wykazuje działanie antybakteryjne, które pozytywnie wpływa na brak potliwości stóp. Konsystencja dość gęsta, przyjemnie i szybko się wchłania pozostawiając ukojone nóżki.



Oczywiście dodatkowo sięgam również po elektryczną tarkę, w celu usunięcia pozostałości na piętach. Jednak śmiem twierdzić, że przy tych dwóch kosmetykach, pilnik jest dość zbędnym gadżetem. W celu otrzymania przyjemnych, mięciutkich i zadbanych stóp musimy przede wszystkim o nich pamiętać. Porządny scrub, treściwy krem, odrobina wolnego czasu i piętusie jak nowe! A komfort i samopoczucie jeszcze lepsze!



Pozdrawiam,


piątek, 13 lipca 2018

Extra aloesowy dermo-żel multi activ Equilibra

Extra aloesowy dermo-żel multi activ Equilibra


Lato, wakacje to okres kiedy prawie codziennie wystawiamy się na promienie UV. Wiadomo ciepłe słoneczko to coś pięknego na co czekaliśmy przez długie, zimne i ponure miesiące. Nie mniej jednak musimy uważać, bo potem robi Nam się wielkie kuku a skóra przez to cierpi i szybciej się starzeje. Także Kochani odpowiednia pielęgnacji i zdrowy umiar i oczywiście słoneczko Nam nie zaszkodzi. Jednak są w życiu takie chwile, że  rady idą w zapomnienie. Spalona skóra, pękające pęcherze i ogólnie jeden wielki ból. Tak miałam kiedy dorwałam się do słońca jak szczerbaty na suchary!!! Kilka godzin bez żadnego zabezpieczenia, filtra, dosłownie nic! Efekt? Zjarana na skwarkę i nieprzespane noce!
Głupota ludzka i przepadziwość na słońce nie zna granic, do czasu kiedy odczuwamy to na własnej skórze. Fakt opaliłam się fajnie, ładnie aż za mocno ale groziło to schodzeniem skóry, czego chciałam uniknąć. W moim posiadaniu znalazłam  aloesowy dermo-żel multi activ z 98% zawartością aloesu od Equilibra! Aloes zawsze dobrze działał na moją skórę i tym razem wierzyłam, że choć po części pomoże mi  ukoić te pieczenie.


Extra aloesowy dermo-żel multi activ jest produktem naturalnym, kojącym i dającym pełną ochronę skóry. Idealny w wielu przypadkach podrażnień i uszkodzeń skóry takich jak otarcia, odciski, oparzenia, poparzenia słoneczne, zapalenia dziąseł, pęcherze, podrażnienia spowodowane poceniem czy jak również depilacją i goleniem. Dermo żel dzięki wysokiej zawartości aloesu posiada właściwości nawilżające i przeciwzapalne. Polecany jest do skóry normalnej i wrażliwej jak również do cery podatnej na trądzik. 


Nie jest to moje pierwsze opakowanie tego żelu. Nie znałabym go gdyby nie próbki, których miałam dość sporo i które wszystkie zużyłam. Tym razem skusiłam się na pełnowymiarowe opakowanie, wiedząc, że kiedy przyjdzie lato na bank będzie mi potrzebny! Dermo żel od Equilibry jest konsystencji żelu tylko troszkę w bardziej lejącej formie. Jego zapach niby brak ale mi troszkę podchodzi octem... na szczęście wchłaniając się w skórę zapach delikatnie umyka. 


Moim pierwszym przypadkiem było totalne poparzenie skóry, którego dostałam, kiedy walnęłam się plackiem na trawie. Po dobrej 5-6 godzinnej kąpieli słonecznej myślałam, że tylko okłady z lodu mi pomogą. Jednak wygodniejszą formą okazał się aloesowy dermo-żel multi-activ! Podczas aplikacji na spaloną skórę cudownie przyjemnie czuć chłodek, który koi i pomaga zapomnieć o bólu. Żel delikatnie się lepi aż do momentu wchłonięcia. Trzeba dość często poprawiać aplikację w celu ulgi oraz efektu jaki przynosi żel. W normalnych warunkach musimy męczyć się ze 2-3 dni by pieczenie i ból zniknął, dopiero potem zaczyna swędzić skóry, po czym schodzić. Tutaj jest to inna bajka. Po wklepaniu kilku serii żelu, "spalony" naskórek robi się biały i lekko pęka ( w miejscach zgięcia). Już pod wieczór zauważyłam, że ta biała skóra samoistnie się łuszczy i sama schodzi, odkrywając nową i ładnie opaloną. Nigdy nie widziałam tak ekspresowego efektu. Dosłownie jeden dzień, ba może pół dnia bolączki i "skwarka" zniknęła.


Jak dla mnie jest to niezastąpiony kosmetyk latem! Wielozadaniowy, naturalny i można go używać wszędzie, nie robiąc Nam krzywdy, wręcz pomagając skórze przetrwać naszą letnią głupotę ale i nie tylko. Skuteczny również okazał się przy otarciach u synka. Po małym upadku na kolankach zrobiły się niewielkie rany, które po posmarowaniu bardzo szybko się zagoiły i przede wszystkim nie uczuliły młodego! Również smaruję miejsca po ukąszeniu komara, mniej wtedy swędzi i nie ma oby przed rozdrapaniem. Żel w 100% przynosi ulgę skórze, którą spotkała niefortunna przygoda! Odpowiedni do każdego rodzaju skóry , natychmiastowo ją "leczy", przyspiesza regenerację, nawilża oraz kosmetyk ma również właściwości antyseptyczne. Lekki, bez parabenów, substancji zapachowych i pochodnych ropy naftowej. Zawartość 98%  czystego aloesu przemawia do mnie i do mojej całej rodziny!

Cena: 19,99 zł / 75 ml.
Dostępność: Equilibra




Pozdrawiam,


sobota, 7 lipca 2018

Kamczatska glinka czarna, oczyszczająca Fitokosmetik

Kamczatska glinka czarna, oczyszczająca Fitokosmetik


 Lubię maseczki, lubię sobie czasem zrobić takie małe SPA  właśnie w formie maseczki do twarzy. Od kilku lat wierna jestem glinkowym produktom, bo to one najbardziej odpowiadają mojej skórze i świetnie na nią wpływają. Używam zarówno tych w proszku do przyrządzenia samemu ale sięgam też po glinki gotowe. Fitokosmetik to marka większości już znana. Oferują bardzo szeroką gamę rosyjskich i do tego naturalnych kosmetyków, które miałam w swoich rękach dość sporo i jak na razie nie zawiodły mnie!


 Te małe zręczne i dość nietypowe wiaderko mieści w sobie kamczatską, czarną glinkę o działaniu oczyszczającym. Usuwa powierzchniowe i głębokie zanieczyszczenia z porów, ściąga je, tonizuje, wyrównuje teksturę i koloryt skóry. Zwiększa intensywność wchłaniania skłądników aktywnych kremów i emulsji, co znacząco poprawia ich działanie.


 Mamy tutaj o tyle dobrze, że glinka jest już gotowa do nałożenia. Wystarczy za pomocą pędzla nanieść odpowiednią ilość na skórę i odczekać 20-30 min. W między czasie spryskuję twarz hydrolatem bądz też samą wodą, musimy uważać, żeby glinka nie wyschła. Zmywanie jej to jedna wielka paprania. Cała łazienka zachlapana. Dlatego przeważnie nakładam ją podczas wieczornej odprężającej kąpieli. Wtedy szybciej i łatwiej jest ją zmyć, bez "bryzgania po zlewie i ścianach".


Po mękach usunięcia plusem jest efekt jaki daje glinka. Twarz jest odświeżona i bardzo dobrze oczyszczona. Pory są odblokowane, zaskórniki o wiele mniej widoczne koloryt skóry ujednolicony. Skóra bardziej napięta i jędrniejsza, zwłaszcza w okolicy szyi. Kosmetyk nawilża, wygładza i sprawia, że skóra jest bardzo mięciutka i przyjemna w dotyku. Glonka nie podrażnia i nie uczula, ale mogą pojawić się zaczerwienienia, dlatego też warto ją zwilżać podczas "noszenia".


Teraz już wiecie dlaczego pajam miłością do glinek. Są nie tylko efektowne i szybkie w działaniu ale również naturalne, z czego cieszy się Nasza cera! Do wyboru macie gotulca w wiaderku, bądz glinkę w proszku, do której dodacie tylko wodę. Możecie też poszaleć i dodać krople ulubionego np. olejku. Polecam też po zmyciu produktu jeszcze na wilgotną skórę nakładać krem, serum czy cokolwiek tam macie. Wtedy działanie glinki i owego kremu jest bardziej spektakularne. Cena za wiaderko o pojemności 155 ml to koszt ok. 8-10 zł.



Pozdrawiam,


czwartek, 5 lipca 2018

Serum i kuracja do dłoni REGENERUM

Serum i kuracja do dłoni REGENERUM



 Od zawsze moje dłonie i stopy były najbardziej dotknięte suszą. Co bym nie robiła, po kontakcie z wodą uporczywe uczucie ściągnięcia i napięcia skóry doskwiera mi prawie codziennie. Staram się  je nawilżać jak mogę, ale bywają sytuację, że faktycznie albo zapomnę albo po prostu mi się nie chce, czego skutkiem jest właśnie moja bolączka. Przetestowałam mnóstwo kremów, jedne były dobre, drugie fantastyczne a część całkowicie się nie sprawdziła. Dziś mam dla Was recenzję produktów do dłoni od Regenerum.


Pierwsze poszły rękawiczki. Przyznam się bez bicia, że jakoś tą metodę regeneracji unikałam. Nie wiem, te rękawiczki zawsze wydawały mi się zbędne, że sam krem wystarczy. No oczywiście , że wystarczy ale pod warunkiem w jakiej kondycji mamy dłonie. Czasem sam krem to nie wszystko. Kuracja do dłoni w formie rękawiczek okazała się strzałem w dziesiątkę. W pudełku znajduje się jedna para rękawiczek, o dość sporych rozmiarach, męska dłoń, spokojnie tam wejdzie! Rękawiczki w środku są mocno nawilżone serum, który podczas noszenia ich ma nam zapewnić piękne, gładkie,aksamitne i wspaniale odżywione dłonie. Zapach serum przypomina mi zapach różanych kosmetyków. Jest dość intensywny ale znośny.


W dzień nie ma opcji bym mogła sobie pozwolić na taką kurację. Dziecko, dom, kupa obowiązków, po prostu brak czasu dla siebie! Wieczorem, na szczęście to już inna sprawa. Rękawiczki nałożyłam na suche i czyste dłonie, nosząc je tak przez ok 45 minut. Ucięłam sobie drzemkę w tym czasie, a co ;) Kiedy oko się podniosło, zdjęłam rękawiczki a resztę kosmetyku wtarłam w dłonie. Efekt? Od razu wyczuć można ogromne ukojenie, czuć, że skóra się uspokaja i nie jest taka szorstka i napięta. Przyjemne w dotyku, najważniejsze, że nie mam stresa spowodowanego, że co chwilę muszę sięgnąć po krem do rąk. Na drugi dzień łapki są fajnie mięciutkie i dalej mocno nawilżone! Jestem mile zaskoczona jakością i działaniem owych rękawiczek.


 Kolejnym produktem od Regenerum jest krem do rąk. Tego rodzaju kosmetyków u mnie jak w Moskwie rakiet. Szukam tego jedynego, tego idealnego i tak skutecznego. Krem do rąk od Regenerum jest regeneracyjnym serum, które ma przywrócić skórze miękkość, chroniąc je przed czynnikami zewnętrznymi i opóżnić proces starzenia się skóry.  Kosmetyk zawiera olej z róży, kompleks zawierający wyciąg z lilii wodnej i lipoaminkwasy, wpływając kojąco na skórę i niwelując uczucie dyskomfortu. Dodatkowo witamina A i E oraz prowitamina B5, łagodzą, intensywnie odżywiają, przywracając jej gładkość i elastyczność. 



 Bardzo miłym zaskoczeniem jest konsystencja kremu. Zbita, bardzo treściwa i fantastycznie rozprowadzająca się na skórze. Szybko wchłania się w skórę dłoni pozostawiając na nich delikatną, aksamitną powłoczkę. Już po pierwszym użyciu można śmiało rzec, że dłonie, które potrzebują "doktora" już po pierwszej wizycie otrzymają ukojenie w postaci dogłębnego nawilżenia!  doskonale regeneruje i odżywia skórę, zwłaszcza przesuszoną i odwodnioną. Dzięki zawartości cennych składników ma właściwości rewitalizujące. Bardzo wydajny i przede wszystkim skuteczny!



Duet od Regenerum z czystym sercem polecam osobom, które często męczą się i doskwiera im suchość i zły stan dłoni. Dzięki rękawiczkom sprawicie, że Wasze łapki nabiorą elastyczności i jędrności, skóra stanie się żywsza i bardziej sprężysta a serum dodatkowo je zregeneruje, nawilży i muśnie je odżywczymi składnikami. Kuracja z rękawiczkami przekonała mnie do siebie a krem tylko dodatkowo to potwierdził, że kosmetyki Regenerum leczą, koją i dają nowe życie suchym i  wymagających intensywnej pielęgnacji dłoniom.



Pozdrawiam,


poniedziałek, 2 lipca 2018

Balea Antyperspirant 5w1 Protection 48h ochrona

Balea Antyperspirant 5w1 Protection 48h ochrona



Jestem kobietą, której na szczęście ciało nie płata figla. Chodzi mi tu o wszelkie niedogodności spowodowane alergiami czy podrażnieniami np. po kosmetykach. Tak samo jest w kwestii potliwości. Będąc mamą potrafię cały dzień chodzić z mokrym czołem ale moja skóra pod pachami jakoś tego tak nie odczuwa. Przeżywając mega stres czy nawet ćwicząc nie zauważyłam bym jakoś mocno się pociła. Nie mniej jednak lubię mieć sprawdzone produkty, które pomagają utrzymać świeżość przez długie godziny! 


Z kosmetykami Balea oj dłuższy czas nie miałam styczności. Z lekka mam już dość ich szamponów, odżywek, ale za to lubię wracać do ich dezodorantów. Są nie tylko tanie ale całkiem skuteczne i fajnie potrafią pielęgnować skórę pod pachami. W ostatnim czasie skusiłam się antyperspirant 5w1, który ma działać aż do 48 godzin, chronić przed wilgocią, oraz nie pozostawiać białych plam jak również nie tworzyć żółtych pozostałości.


To kolejny antyperspirant od Balea, który mam i który całkiem przyjemnie się spisuje. Za dość niską cenę bo ok 6 zł mam naprawdę fajny dezodorant, który odświeża na dość długo, przy czym zaznaczam, że nie mam problemu z jakimś nadmiernym poceniem. Jest dla osób powiedziałabym o umiarkowanym problemie. Co w nim mi się podoba to jego zapach. Pudrowy, lekki i długotrwały. Plusem jest też porządny aerozol, który przy jednym pryśnięciu strzela sporą dawkę produktu. Czy zostawia plamy? Powiem tak, nie wierzę w kosmetyki, które nie brudzą, one zawsze coś po sobie zostawią. Dlatego staram się spryskiwać skórę dość wcześniej przed ubraniem, by kosmetyk porządnie wchłonął i wtedy jest mniejsze kuku. 



 Antyperspirant od Balea nie jest jakimś doskonałym kosmetykiem, który sprawdził by się w maratonie sportowca ale dla niewymagających mamusiek jest sympatyczny! Osobiście lubię i używać go będę dalej. Do codziennego użytku dla mnie jest wręcz idealny! Nie czuję bym po nim jakoś się pociła ani też nie czuję by zapach na skórze zmieniał się w negatywnym słowa znaczeniu.  Nie piecze i nie podrażnia! Balea 5w1 sprostał moim wymogom.  Te 48h to raczej z lekka na wyrost producent walnął, ale fantastycznie odświeża i to na  dość długo, niweluje wszelkie inne i dziwne "aromaty" i sprawia, że po prostu czuję się świeżo przez cały dzień, a o to chyba chodzi w kosmetykach tego rodzaju!




Pozdrawiam,


Copyright © 2016 My women's world , Blogger