Jakiś czas temu dostałam się jako jedna z wielu do testowania masełka arganowego od The Body Shop. Dopiero dzisiaj mam chwilę wolnego by usiąść i podzielić się z Wami moją opinią na jego temat.
Wild Argan Oil - The Body Shop
Masełko zamknięte jest w plastykowym pudełeczku z otwieranym wieczkiem. W środku mamy 50 ml kosmetyku o dość treściwej konsystencji. Nie wiem jak Wy ale ja lubię gęste masełka. Ładnie łączy się ze skórą dzieki temperaturze ciała, która właśnie ułatwia i wręcz zmienia jego gęstą konsystencję w delikatny balsam.
Co do zapachu. Poprzednia wersja czyli miodowa była nieziemska pod względem mojego niezbyt wybrednego nosa. Tutaj niestety argan okazał się klapą. Bowiem samo masełko w opakowaniu pachnie pryzjemnie i nie zapowiada, że będzie taka niepodzianka na skórze. Po rozsmarowaniu zmienia się zapach w dziwny i sztuczny. Z lekka przypomina mi gumę od balona lub rękawiczek. Wiem, że gadam może bzdury, ale mam właśnie takie odczucia. Co jak co nie jest to identyczny zapach jak w opakowaniu, a szkoda.
Kolejnym plusem jest fakt, iż kosmetyk sprawia, że skóra staje się bardzo miękka i przujemna w dotyku. Nawet skóra na łokciach i kolanach zrobiła sie przyjemniejsza. Masełko dostałam o poj. 50ml, więc wiadomo, że nie starczyło mi go na długi okres użytkowania. Jednak śmiało wystarczyło, by stwierdzić, że prócz zapachu, podołał mojej wymagającej skórze.
Na koniec też rzeknę, że bardzo żałuję, że w swojej miescowości nie mam dostępu to asortymentu The Body Shop.Czasami podglądam inne blogerki jak szaleją z postami zakupowymi a tam cuda z TBS, no zazdrość ogarnia mnie okropna. Ale na szczęście nauczyłam się juz żyć z tym smutnym faktem no i pocieszam się właśnie, że chociaż mam okazję na testowanie nawet mini wersji :D
A jak jest u Was?? Lubicie kosmetyki TBS?? Macie swoje ulubione??
Pozdrawiam
MAGDA