niedziela, 31 grudnia 2017

Christams Eve Yankee Candle plus życzenia dla WAS.

Christams Eve Yankee Candle plus życzenia dla WAS.
Choć święta Bożego Narodzenia mamy już za sobą, to mnie dalej trzyma atmosfera typowo świąteczna. Dla mnie okres świąt trwa od wigilii aż do Nowego Roku, przynajmniej tak to odczuwam. Własnie w tym czasie dalej umila mi chwile wosk z serii świątecznej Christmas Eve, który kupicie na Goodies


Czerwony kolor tarty, piękna etykieta z Mikołajem i ciekawość jak pachnie środek. Spodziewałam się dużej ilości cynamonu, przypraw korzennych, pomarańczy które właśnie w święta są najczęściej używane a okazało się całkiem co innego. 


Christmas Eve pierwsze palenie miał w wigilię i przy natłoku pichcenia w kuchni i perfum gości zupełnie nie było go czuć. Dopiero kiedy wszystko ogasło ponownie wróciłam do niego i czekałam czy tym razem pokaże swoją Magię Świąt. 


Otóż Christams Eve jest totalnym zaskoczeniem. Nie ma w nim laski cynamonu, suszonych pomarańczy ani nic co miałam na myśli. Jest za to moc słodyczy, ale nie stos cukierasów ani czekolady. Jest to cukier bardzo miły, ciepły, otulający i choć dziwny to naprawdę wprowadza w nastrój świąteczny i taki rodzinny. Wyczuwalne owoce, lekko pieprzne z nutką wanilii. Subtelny, nienachalny, specyficzny, taki inny, taki świąteczny.

Cena: 9 zł
Dostępność: Goodies


Kochani jet to ostatni post w tym roku i chciałabym Wam życzyć samych wspaniałości w Nowym 2018 ROKU! Niech spełnią się Wasze wszystkie marzenia, bądzcie otwarci na ludzi, na sytuacje i otaczający Nas ogrom obowiązków dnia codziennego. Obyśmy dalej łaczyli blogosferę nie tylko w sieci ale i w życiu. Kochani szampańskiej zabawy przed tv, na sali bankietowej czy u znajomych. Bawcie dobrze i do napisania już w NOWYM ROKU!!



Pozdrawiam,


piątek, 29 grudnia 2017

Equilibra Balsam do ust z masłem shea

Equilibra Balsam do ust z masłem shea
W tym roku zima robi Nam psikusa, pogodę zaliczyłabym do jesieni lub wczesnej wiosny. Święta za Nami a śniegu dalej nie ma. Z moimi ustami też różnie bywa. Latem i wiosną są całkiem ok ale jak tylko zbliża się zima od razu wyskakują suche skórki, które nigdy się nie kończą. Pamiętam jak całą ciążę się tym borykałam i za groma nie umiałam sobie z tym poradzić. Od jakiegoś czasu moje usta koi przyjemny balsam do ust z masłem shea od Equilibra.


Dzięki wysokiej zawartości (40%) czystego w 100% masła shea dogłębnie odżywia skórę ust. W zimie chroni usta od mrozu, zaś w ciepłe dni nawadnia i łagodzi podrażnione słońcem i wiatrem wargi.
Olejek jojoba koi i nawilża a witamina E i olejek z marchwi powstrzymują proces powstawania wolnych rodników.  

  • 99,7% składników naturalnego pochodzenia
  • TESTOWANY NA OBECNOŚĆ NIKLU
  • NIE ZAWIERA OLEJÓW MINERALNYCH
  • NIE ZAWIERA SILIKONÓW I GLUTENU

INGREDIENTS: Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Caprylic/ Capric Triglyceride, Cera Alba (Beeswax), Ricinus Communis (Castor) Seed Oil, Bis-Diglycerylpolyacyladipate-2, Glyceryl Dibehenate, Olus (Vegetable) Oil, Tribehenin, Glyceryl Behenate, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Phytosteryl/ Octyldodecyl Laroyl Glutamate, Parfum (Fragrance), Glyceryl Laurate, Tocopherol, Glycine Soya (Soybean) Oil, Daucus Carota (Sativa Carrot Root) Extract, Beta-Carotene.


Zacznę od opakowania, które jest klasyczne ale strasznie liche. Luzna i odskakująca skuwka, która ciągle spada przez co niestety popękała. Kosmetyk jest w formie sztyftu i brak "zatyczki" uniemożliwia mi noszenie jej ze sobą. Wizualnie pastelowe, mdłe kolory, no ale na szczęście w tego typu kosmetykach skupiam się bardziej na działaniu pomadki, choć fajnie jakby się prezentowała w ciut żywszej kolorystyce.


Pomadka ma lekko przybrudzony kolor przypominający wosk pszczeli o dość przyjemnym smaku. Zapachem przypomina mi budyń śmietankowy, lekko słodki i całkiem intensywny. Sztyft jest mocno zbity i jego pierwsza aplikacja była dość ciężka. Miałam wrażenie, że nigdy się rozprowadzi na ustach. Na szczęście dzięki temperaturze ust balsam pokrył wargi delikatną warstwą, która mnie zaskoczyła .


Balsam do ust Equilibra gładko się rozsmarowuje, utrzymuje się dość długo, daje ustom ulgę i natychmiastowe natłuszczenie. Wargi pokryte są delikatnie błyszczącym filmem i przyjemnie pachną. Regularne stosowanie powoduje, że moja zmora czyli suche skórki znikają a usta są mniej przesuszone i bardziej miękkie. Składniki pielęgnujące, które zawiera sztyft docierają do głębszych warstw naskórka, dzięki czemu moje usta poza ochroną są również odżywione. Zawartość naturalnych składników wyraznie poprawia ich kondycję. Usta są zregenerowane, przyjemnie nawilżone bez przesuszonych skórek a cudowne masło shea dba o ich właściwą ochronę przed czynnikami zewnętrznymi. Bardzo fajny sztyft, polecam osobom, które również chcą mieć ładne i zadbane usta.

Cena: 11zł
Dostępność: Equilibra Sklep




Pozdrawiam,



wtorek, 26 grudnia 2017

COLYFINE CURATIO domowa kuracja odżywczo regenerująca

COLYFINE CURATIO domowa kuracja odżywczo regenerująca
Po przekroczeniu 30-stki staram się intensywnie dbać o cerę i dobierać odpowiednie dla niej kosmetyki. Niestety skóra wiotczeje, traci swoją jędrność i jeśli  to zaniedbamy to odwrotu już nie będzie. Moja pielęgnacja twarzy jest już bardziej złożona. Kosmetyki muszą mieć już porządne i co ważne efektywne działanie. Ostatnie kilka tygodni miałam okazję wypróbować czterech kosmetyków marki Colyfine w skład których wchodzą peeling do twarzy, żel pozabiegowy, krem mocno odżywczy i mocno nawilżający.


Kosmetyki Curatio to seria przeznaczona dla osób z cerą suchą, bardzo suchą, odwodnioną, szarą, zmęczoną, która potrzebuje regeneracji. Curatio jest to linia kosmetyczna do odnowy skóry, która została oparta  na składnikach mających dać skórze ukojenie oraz odbudować naskórek.
Zasadą Curatio jest stosowanie kosmetyków w trzech krokach;

1. Pozbycie się zrogowaciałego naskórka poprzez użycie peelingu
2. Złagodzenie skóry specjalnym żelem pozabiegowym
3. Odbudowa płaszcza lipidowo- białkowego i jego intensywne nawilżenia i odżywienie

Całości ma służyć dzisiejsza seria kosmetyków, o których przeczytacie poniżej.

CURATIO Peeling Do Twarzy z Korundem, to pierwszy krok kuracji. Domowa mikrodermabrazja w formie białego kremu. Kosmetyk pozwala nam pozbyć się starego, zrogowaciałego naskórka twarzy. Cierniwem jest bardzo delikatny korund. Materiał, który jest używany w mikrodermabrazji bezigłowej, a także jest składnikiem kamieni szlachetnych jak Rubin, Szafir, Ametyst. 
Składniki aktywne kosmetyku to: olej arganowy, d-Pantenol, masło mango, skwalan, wit. E, alantoinę i aloes, korund - jako naturalne cierniwo. 
Polecany jest szczególnie dla skóry dojrzałej i wysuszonej.


Przyznaję, że pierwszy raz spotykam się z takim peelingiem i miałam lekkie obawy czy nie zaszkodzi mojej skórze. Wyglądem nie widać nic prócz białej konsystencji, która po rozprowadzeniu na skórze ujawnia swoje wnętrze. Malusie drobinki, które dość porządnie drapią. Nie trzeba przesadzać z masażem, bo korund jest niepozorny i może podrażnić wrażliwą skórę. Moja po wszystkim była lekko zaczerwieniona ale przyjemnie oczyszczona i wygładzona.


Po peelingu jest czas na ukojenie skóry a w tym ma pomóc Nam opatrunek w płynie czyli żel pozabiegowy kojąco-łagodzący.

To specjalny żel, który łagodzi skórę po zabiegach typu: mikrodermabrazja, dermabrazja, mezoterapia, laseroterapia, peeling każdego typu itp. Po każdym z powyższych zabiegów skóra jest podrażniona i może być zaczerwieniona. Żel pozabiegowy Curatio zawiera specjalną INTERLEUKINĘ – 10, która zmniejsza stany zapalne – wygasza odpowiedź immunologiczną, a także łagodzący d-panthenol i alantoinę. Zawarty niskocząsteczkowy kwas hialuronowy świetnie nawilża, nano srebro działa silnie przeciwbakteryjnie i aseptycznie, a algi działają kojąco robiąc okluzyjną warstwę ochronną. Żel CURATIO również świetnie posłuży na podrażnioną skórę po opalaniu, otarciach i każdego innego rodzaju naruszenia skóry. Można kolokwialnie powiedzieć, że ten żel to opatrunek w płynie.
Składniki aktywne: Interleukina-10, wysokocząsteczkowy kwas hialuronowy, d-Panthenol, nano-srebro koloidalne, alantoina, algi

Żel ten jest dla mnie jest całkowitą nowością. Pierwszy raz spotykam się z kosmetykiem służącym jako opatrunek. Konsystencja jak sama nazwa wskazuje żelowa, bezbarwna o lekkim cytrusowym zapachu. Po nałożeniu na mokrą skórę faktycznie odczuwalne jest ukojenie i ulga po efekcie peelingowania. Delikatnie łagodzi podrażnienia, niweluje zaczerwienie oraz przyjemnie nawilża. Myślę, że przeznaczenie tego kosmetyku również świetnie sprawdzi się latem, kiedy to cera jest przesuszona od słońca a nawet jako opatrunek na poparzenia słoneczne. 


 Trzecim etapem jest odbudowanie naskórka dzięki odżywczemu kremu do cery suchej i bardzo suchej.

Jego pierwszorzędne działanie nie jest przeciwzmarszczkowe, choć zawiera kolagen, który ma takie działanie. Ten krem służy do odbudowy płaszcza lipidowego, odnowy startego naskórka, odżywienia go i regeneracji. To krem, który zawiera bardzo dużą dawkę różnych olei jak olej z awokado, ogórecznika, pszenicy i brzoskwini , a w dotyku nie jest tłusty – to ewenement. Każdy z tych olei ma trochę inne właściwości, ale ich dobór jest komplementarny pod względem działania naprawczego na lipidową warstwę skóry. Zawiera również kojący i łagodzący chitozan, który ma działanie przeciwbakteryjne i antyseptyczne, niskocząsteczkowy kwas hialuronowy silnie nawilżający, ginko biloba, aloes, alantoina i wit. E mają działanie naprawcze i łagodzące. To odżywczy bardzo bogaty krem w składniki o wysokich stężeniach
Składniki aktywne: Niskocząsteczkowy kwas hialuronowy, kolagen, chitozan, miłorząb japoński (gingko biloba), aloes, wit. E, Alantoina, oleje: brzoskwini, awokado, ogórecznika, pszenicy


Jako posiadaczka suchej skóry zwłaszcza zimą jest to krem idealny dla mnie. Krem o  normalnej konsystencji i lekko ziołowym zapachu. Szybko się wchłania pozostawiając delikatny film. Krem wygładza i odżywia skórę, pozostawiając ją napiętą i nawilżoną. Bardzo fajnie sprawdza się nocą. Pozostawiony sprawia, że rano skóra jest zregenerowana i wygląda na promienną i wypoczętą.


Ostatnim etapem w tej kuracji jest zastosowanie kremu do cery odwodnionej i wrażliwej.

Krem do cery odwodnionej stosujemy, gdy czujemy suchość skóry, kiedy robi się ona bardziej wiotka, zapadnięta, ale nie odnotowujemy jej szorstkości – wtedy potrzebujemy silnego nawilżenia. Ten krem jest wyjątkowo zbilansowany, ma bardzo podobną ilość nawilżających humektantów, jak i natłuszczających emolientów. Mocznik 3% – jeden z najlepszych naturalnych czynników nawilżających (NMF) i regenerujących skórę, oleje z czarnej porzeczki i słonecznika mają właściwości łagodzące, ekstrakty z winorośli i rozmarynu mają właściwości antyoksydacyjne, przeciwzapalne, regenerujące, ekstrakt z pustynnej rośliny Imperata cylindrica długotrwale utrzymuje prawidłowy poziom nawilżenia naskórka, alantoina i skwalan tworzą ochronną warstwę na naskórku, wit. E. działa silnie antyoksydacyjne, zmniejsza stany zapalne, a nano srebro chroni przed patogenami i przeciwdziała fotostarzeniu.
Składniki aktywne: Mocznik 3%, winorośl balonowa, rozmaryn, imperata cylindryczna, alantoina, skwalan, wit. E, nano srebro koloidalne, olej z czarnej porzeczki, olej ze słonecznika.

Krem jest podobny do poprzednika. Ma może bardziej rzadszą i płynną konsystencję i troszkę inny zapach. Zdecydowanie wolę formę wcześniejszą. Tutaj troszkę krem zjeżdża ze skóry i trzeba szybciutko go rozprowadzić na skórze. Kosmetyk szybko się wchłania i jest zaskakująco wydajny. Nawilżenie skóry jest natychmiastowe, jak również ukojenie a dyskomfort przesuszenia znika natychmiastowo. Szczerze przyznam, że różnicy między tymi dwoma kremami w działaniu nie widzę. Oba fajnie działają na przesuszoną skórę, nie zapychają, nie podrażniają. Cera nabiera koloru i w dotyku jest fajnie przyjemna. Być może gdyby miała bardziej wymagającą skórę wtedy efekt byłby bardziej widoczny. Tym czasem to co otrzymuję, zdecydowanie mi wystarcza. Nie mniej jednak latem oba kremy były by dla mnie troszkę za bogate.


Podsumowując. Cała kuracja CURATIO bardzo pozytywnie wpływa na stan skóry. Cała czwóreczka została stworzona byśmy mogły w domowym zaciszu samodzielnie a jakże profesjonalnie dokonać porządnego oczyszczania  i regeneracji skóry twarzy. Peeling okazał się solidnym zdzierakiem a opatrunek w żelu to prawdziwy hit. Z niego chyba jestem najbardziej zadowolona i z peelingu. Kremy bardzo dobrze natłuszczają, odżywiają i regenerują skórę. Są bardzo wydajne i plus za wygodne opakowania w formie tubek, które przy końcówce można przeciąć by wydobyć resztę produktu. Kosmetyki można stosować razem ale też i osobno. Do kupienia tu klik



Pozdrawiam




wtorek, 19 grudnia 2017

OnlyBio - płyn do higieny intymnej

OnlyBio - płyn do higieny intymnej
O kosmetykach do higieny intymnej bardzo rzadko piszę na blogu a to z bardzo prostej przyczyny. Od wielu lat jestem zaprzyjazniona z moim ulubionym płynem Lactacyd i nie mam potrzeby go zmieniać, chyba że pojawi się jakaś nowość, która mnie zachęci by go wypróbować. Tak właśnie było tym razem. Moja nowość to płyn do higieny intymnej OnlyBio od Laboratorium Naturella.


Płyn do higieny intymnej OnlyBio posiada 98,95% składników pochodzenia naturalnego. Kwaśne pH produktu pozwala utrzymać fizjologiczną równowagę skóry i błon śluzowych. Kwas mlekowy pomaga odtworzyć naturalną ochronną florę bakteryjną. Wytwarzana przez mikroorganizmy naturalna biosurfaktyna z rzepaku myje delikatnie skórę i działa antyseptycznie. Produkt nie zawiera barwników mogących wywołać podrażnienia i alergie. Nie posiada SLS, SLES, PEG-ów, parabenów, silikonów, parafin, olejów mineralnych, syntetycznych kompozycji zapachowych, fosforanów ani żadnych substancji petrochemicznych i zwierzęcych. Produkt jest testowany dermatologicznie, biodegradowalny i wegański.


Nie wiem jak u Was kobietki ale ja lubię jak kosmetyki kobiece mają fajne i poręczne opakowania. Tutaj spotykamy się ze szklaną, ciemną butelką o bardzo wygodnej pompce. Ilość, którą dozuje jest całkiem przyzwoita. Konsystencja kosmetyku jest żelowa, bezbarwna o lekkim, prawie niewyczuwalnym zapachu. Żel bardzo dobrze się pieni, łatwo spłukuje. Bardzo delikatnie i przyjemnie myje pozostawiając uczucie świeżości.  Zarówno sprawdza się w codzienne dni jak i te trudniejsze dając komfort na długie godziny. Nie powoduje dyskomfortu, podrażnień ani nie uczula.




Płyn do higieny intymnej OnlyBio delikatnie myje, posiada nawilżające i kojące właściwości. Zapewnia uczucie czystości, świeżości i komfortu przez długi czas a dzięki odpowiedniemu pH pozwala utrzymać fizjologiczną równowagę flory bakteryjnej. Jestem bardzo zadowolona z działania żelu ale jego cena powala mnie na kolana. 44 zł za 250 ml. sporo i na chwilę obecną wracam do swojego żelka. Być może jak wygram w lotka to będzie mnie stać na takie luksusy, tym czasem jeśli chodzi o cenę mówię nie, ale działanie ma wspaniałe i pozostaje czekać na fajną promocję.




Pozdrawiam,



piątek, 15 grudnia 2017

Yankee Candle - Lake sunset

Yankee Candle - Lake sunset
Zdawałoby się , że zimą powinny królować zapachy świąteczne, pachnące piernikami, choinką, przysmakami gotowanymi w kuchni.... ale nie u mnie. Oczywiście świąteczne woski też uwielbiam ale ostatnio z ciekawości kusiła mnie długo, wręcz bardzo długo zalegająca w szafce świeczka typu sampler o zapachu Lake Sunset dostępna na Goodies.


Sampler z serii Housewarmer emitujący zapach zachodu słońca nad jeziorem.


Na sucho świeczka pachnie bardzo delikatnie, zapach ciężko sprecyzować. Po kolorze nie wiem czemu ale spodziewałam się blizniaczego zapachu do Pink Sands. Lake Sunset potrzebuje troszkę czasu by rozwinąć skrzydła a kiedy już zaczyna się coś dziać, to w mgnieniu oka zaczyna pracować nosek i myśl... skąd ja znam ten zapach??


Długo się zastanawiałam, długo główkowałam co to za znajomy zapach i już wiem! Kochani Lake Sunset to prawie identyczne odzwierciedlenie perfum Gucci Rush (wersja czerwona). Mało tego, na moje szczęście posiadam owe perfumy i wąchając jedno i drugie uwierzcie mi , znikoma różnica w zapachu. Oczywiście Lake Sunset jest delikatniejszy i mniej intensywniejszy, ale kombinacje zapachowe - rewelacja! Kto zna zarówno świeczuchę jak i perfumy to powinien się ze mną zgodzić. Nawet moja mama, która nie potrafi odróżnić na ślepo zapachu, sama to potwierdziła.


Tak więc mój mały "Yankowy Gucci" stał się moim ulubieńcem i totalnym zaskoczeniem! Spodziewałam się czegoś innego, bardziej delikatnego, subtelnego a dostałam świetną kobiecą i wyrafinowaną elegancję. Zapach jak najbardziej na chłodne dni ale i nie tylko. Jest ciepły, otulający, wyrazisty chyba zasługa piżma i bardzo zmysłowy a nuty pudrowe dodają poczucia bezpieczeństwa. Jako miłośniczka perfum i pięknych zapachów na pewno nie omieszkam zafundować sobie większej świecy właśnie o tym wariancie zapachowym!!

Cena: 11 zł.
Dostępność: Goodies



Pozdrawiam,


środa, 13 grudnia 2017

Nivea, Hairmilk, Ekspresowa regenerująca odżywka do włosów

Nivea, Hairmilk, Ekspresowa regenerująca odżywka do włosów
Uwielbiam odżywki w sprayu. Od wielu wielu lat jestem miłośniczką ekspresowych odżywek z GlissKur, które są świetne i szczerze polecam. Od niedawna mam przyjemność testować kosmetyk również w sprayu ale tym razem jest to seria Hairmilk, ekspresowa, regenerująca odżywka do włosów od NIVEA. Czy jestem równie z niej zadowolona i czy zostanie ze mną na dłużej? O tym dowiecie się w dalszej części recenzji.


Odżywki ekspresowe Hairmilk mamy w 3 wariantach. Mianowicie zalecana jest do włosów cienkich, grubych oraz normalnych. Moje zaliczają się do kategorii normalnych, zwyczajnych, więc takową wersję również było mi dane testować.


Odżywka sama w sobie nie różni się niczym szczególnych od reszty kosmetyków tego typu. Butelka o pojemności 200 ml. z wygodnym dozownikiem. Konsystencja odzywki jest dwufazowa, w momencie użycia zaleca się wstrząśnięcie by mleczne molekuły mogły połączyć się w całość i dopiero wtedy spryskujemy włosy. Zapach jej jest jedyny w swoich rodzaju i nie do podrobienia. Pachnie jak ... krem NIVEA, dosłownie i tak prawdziwie, jak z dawnych lat, za czasów małej dziewczynki. Uwielbiam ten zapach i cieszę się, że został on uwieczniony na odżywce. 


No ale jak spisuje się sama odżywka? Zdaniem producenta powinna ona poza głębokim pielęgnowaniem, ułatwić rozczesywanie, chronić przed uszkodzeniami termicznymi, zmniejszyć łamanie się włosów. Powinna wzmocnić je, dodać objętości i nadać błysku. Czy tak się stało?


SKŁAD: Aqua, Cyclomethicone, C15-19 Alkane, Glycerin, Ceteareth-20, Lanolin Alcohol (Eucerit®), Panthenol, Behentrimonium Chloride, Polyquaternium-16, Dimethicone, Dimethiconol, PEG/PPG-18/18 Dimethicone, Cetrimonium Chloride, Sodium Chloride, Dipropylene Glycol, Citric Acid, Sodium Benzoate, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Limonene, Citronellol, Benzyl Alcohol, Geraniol, Alpha-Isomethyl Ionone, Linalool, Citral


Odżywki używam zarówno na mokre włosy jak i na suche. Spryskuję całe jak również od połowy w dół. No i opcja na mokro troszkę mi się nie sprawdziła. Otóż włosy faktycznie doskonale się rozczesują, pięknie pachną, po wysuszeniu, są świetnie nawilżone ale po jakimś czasie mam wrażenie, że są lekko przetłuszczone u nasady. Spróbowałam wersji na "sucho" i tu o wiele lepiej odżywka zdaje egzamin. Włosy są mega leciutkie i delikatne w dotyku, zdecydowanie lepiej wyczuwa się efekt działania mlecznych molekuł a rozdwojone końcówki to już wspomnienie. Odżywka ekspresowa Hairmilk chroni i regeneruje włosy po same końce zapewniając im połysk i zdrowy wygląd. Jedyne czego mi w niej zabrakło to zwiększenia objętości, co mogłoby przydać się moim włosom. No ale trudno. Ogólnie jest to fajny kosmetyk, który może pomóc włosom, w zależności od potrzeb. Aktualnie  jestem w trakcie używania również szamponu i odżywki również z tej samej serii i powiem Wam, że jestem miło zaskoczona, ale o nich napisze innym razem.  Dodam jeszcze, że koszt odżywki w sprayu to 12-15 zł.




Pozdrawiam,



niedziela, 10 grudnia 2017

La Roche -Posay Lipikar Xerand - regenerujący krem do rąk

La Roche -Posay Lipikar Xerand - regenerujący krem do rąk
Przyszedł czas, pora roku, w której moja skóra się buntuje. Staje się szorstka, wiotka a przede wszystkim sucha. Dotyka to całe ciało a przeważnie ręce, które narażone są najbardziej na zimowy, niesprzyjający im  klimat. W tym czasie staram używać się sprawdzonych kosmetyków ale ostatnio wpadł mi w łapki kremik od La Roche - Posay i ciekawa byłam, czy tak znana i dobrze chwalona marka poradzi sobie z moim problemem.


Lipikar Xerand to regenerujący krem do rąk z wodą termalną La Roche-Posay.  Dzięki swym składnikom nawilżającym i regenerującym odtwarza ochronną warstwę hydrolipidową i sprawia, że skóra dłoni staje się miękka i delikatna. Odporny na działanie wody, chroni naskórek przed codziennym działaniem czynników drażniących.




Lipikar Xerand ma lekką, nietłustą i troszkę rzadką konsystencję o słabiutkim, ledwo wyczuwalnym zapachu. Pierwsze wow to ekspresowe wchłanianie. Dosłownie krem natychmiastowo wnika w skórę, nie pozostawiając na niej żadnej lepkiej warstwy. Automatycznie przynosi ulgę a skóra na dłoniach jest ukojona i znika uczucie pieczenia, suchoty i innego dyskomfortu. Dłonie są nawilżone, wygładzone i mogę śmiało napisać, że została przywrócona im miękkość.



Lipikar Xerand zdecydowanie polecam osobom borykającym się z suchą czy nawet atopową  skórą dłoni. Krem przynosi natychmiastową ulgę a regularne jego stosowanie daje radykalną poprawę. Dłonie są przede wszystkim nawilżone, odżywione, mięciutkie i wyglądają na zadbane.Cena kremu jest dość wysoka. Za opakowanie 50 ml. musimy zapłacić ok. 15 zł. Jest to całkiem sporo jak na krem do rąk, zwłaszcza, że  przez jego "luzną" konsystencję jest on średnio wydajny. Jednak La Roche -Posay to kosmetyki apteczne i jak dla mnie są do zadań specjalnych, które usuwają dany problem, więc jestem w stanie tyle zapłacić i cieszyć się pięknymi dłońmi dopóki nie znajdę innego, który równie dobrze będzie ratował mi moją suchotliwą skórę.. 


A jakie kosmetyki zimą sprawdzają się u Was Kochani?



Pozdrawiam,



czwartek, 7 grudnia 2017

Gucci Guilty

Gucci Guilty
Uwielbiam perfumy, wręcz Kocham je i chyba nie umiałabym bez nich funkcjonować. Lubię ładnie pachnieć i lubię poznawać nowe zapachy. Przyznam, że wolę oryginały od wszelkich zamienników być może ze względu na ich przepiękne buteleczki, które ozdabiają kobiecą toaletkę. No ale nie stronię też od perfumetek i innych tańszych odpowiedników.

Dziś chciałam Wam przedstawić Gucci Guilty. Jedna z piękniejszych historii jaką było mi poznać Właśnie dzięki temu zapachowi.



Gucci Guilty to zapach stworzony w 2010 roku. To orientalno-kwiatowe perfumy dla kobiet a twórcą owej kompozycji zapachowej jest Aurelien Guichard. Nutami głowy są mandarynka, różowy pieprz i bergamotka, nutami serca geranium, brzoskwinia, bez, czarna porzeczka oraz jaśmin. Bazą jest paczula, bursztyn, wanilia i białe piżmo.


Zacznę od flakonu, który urzeka i pieści oko. Na pierwszy rzut może wydawać się ciężki i nieporęczny ale na szczęście tak nie jest.  Bardzo elegancki, ciekawy, a "korek" solidny, dobrze zabezpiecza atomizer . Kolor flakonu imitujący złoto wygląda całkiem fajnie do momentu, kiedy nie chwycimy buteleczki w dłonie. Strasznie odbijają się na niej ślady i w ogóle butelka ma tendencję to zabrudzeń, które ciężko schodzą.


A zapach??? Jak pachnie Gucci Guilty? Jestem zwolenniczką dość specyficznych, mocno intrygujących i nietuzinkowych zapachów. Gucci Guilty do takich nie należy ale jest w nim coś co sprawia, że wyróżnia się od reszty. 
Przede wszystkim jest to zapach bardzo zmysłowy i ciepły. Dominacja mandarynki i pieprzu łączy się z bzem i brzoskwinią. To one jako pierwsze wprowadzają mnie w stan uśpienia ale tylko na chwilę. Budzi mnie obecność piżma, wanilii i paczuli, które wodzą nosem. Całość jest charakterna z kobiecym wdziękiem i urokiem nastolatki. Są dość intensywne ale nie duszące. Zwiewne, na każdą porę roku i dla każdej kobietki.  
Gucci Guilty to perfumy kwiatowo-owocowe i lekko orientalne. Ciepłe, lekko słodkie, nienachalne po prostu kwintesencja kobiecości, które muskają skórę do 5-7 godzin.



Pozdrawiam



poniedziałek, 4 grudnia 2017

Clean Cotton od Yankee Candle oraz wyniki rozdania.

Clean Cotton od Yankee Candle oraz wyniki rozdania.
Jakiś czas temu mój składzik powiększył się o kilka nowym zapachów. Nie czekając długo postanowiłam sięgnąć po znany i całkiem dobrze chwalony Clean Cotton, który dostępny jest na Goodies. Jest to jeden z najsłynniejszych zapachów Yankee Candle, którego ja do niedawna nie miałam.  Pozytywnymi opiniami skusiłam się Clean Cotton i jego "czysty" zapach, a jak się okazało? Czy faktycznie pachnie świeżym praniem?


Clean Cotton należy do wosków z rześkiej linii zapachowej. Zawarte są w nim nuty świeżego prania, kwiatów oraz cytryny. No i faktycznie na sucho wszystko ładnie, pięknie wyczuwalne, że aż zdziwiona byłam, że tak fajnie można odzwierciedlić prawdziwy zapach  czystych "majtek" na suszarce .


Wosk Clean Cotton pachnie dość intensywnie, zapach utrzymuje się długo a nawet bardzo długo. Do kilku godzin po zgaszeniu kominka fajnie wyczuwalne jest pranko w mieszkaniu. Jeśli chodzi o sam zapach. No cóż mogę napisać. Jest to typowy świeżak, bardzo rześki, bardzo przyjemny i pachnący świeżo wypraną pościelą. Dodatkowo w tle gdzieś muska nosek  akcent cytryny z dodatkiem i białych kwiatów.



Clean Cotton jest zapachem bardzo autentycznym, lekkim i subtelnym. Doskonale wpasowuje się w domową aurę dzięki czemu czuć nieskazitelną czystość przez długi czas. Clean Cotton idealny jest do zapalenia np. po sprzątaniu. Jest to mój kolejny ulubieniec i na pewno pokuszę się o święcę większych gabarytów.

Cena: 9 zł
Dostępność: Goodies


Chciałam też podziękować uczestnikom za wzięcie udziału w zabawie ale niestety tylko jedna osóbka mogła wygrać a jest nią ANIASKF. Gratuluję i czekam na maila z danymi ;)



Pozdrawiam,



piątek, 1 grudnia 2017

Pomysł nie tylko na wyjątkowy prezent- czyli moje dziecinki z MyGiftDNA

Pomysł nie tylko na wyjątkowy prezent- czyli moje dziecinki z MyGiftDNA
Cześć Kochani! Mamy już początek grudnia a co za tym idzie?  Oczywiście Mikołajki potem gwiazdka! Nie wiem jak Wy ale ja wiecznie mam problem z robieniem prezentów. Moja rodzina jest strasznie wybredna i czasem ciężko im dogodzić. Na szczęście udaje mi się rok w rok trafić w gust z podarunkiem, więc albo udają albo ja wydziwiam. Wracając do tematu prezentów. Na pomoc przychodzi Nam sklep MyGiftDNA , gdzie mają fajne, ciekawe i do tego personalizowane propozycje na prezent nie tylko gwiazdkowy. Sama osobiście lubię takiego typu produkty, więc postanowiłam w tym roku, że obdarzę sama siebie własnie takim oto zestawem.


Zestaw a raczej moje dwie dzisiejsze propozycje, to must have typowej Pani Domu.  Zdecydowałam się na bambusową deskę do krojenia oraz kubek. W moim domu zawsze musi być stolnica, krajalnica czy deska do krojenia, bez niej ani rusz. Od plastikowych, po szklane a od kilku lat drewniane. Deska z MyGiftDNA  jest wykonana z wysokiej jakości bambusa. 


Wydawałoby się Deska bambusowa choć łudząco podobna jest do drewna to ku zaskoczeniu wykonana jest ze specjalnie sprasowanej trawy. Bambus, który jest impregnowany olejem, jest dwukrotnie twardszy od drewna buku a jednocześnie  znacznie od niego lżejszy. Bambus nie chłonie wody w takim stopniu jak drewno - szybciej schnie, dzięki czemu przeciwdziała szybkiemu rozwojowi bakterii. Poprzecznie do kierunku krojenia ułożenie trawy bambusowej, która zapobiega tworzeniu się szczelin, trudniej jest zarazkom i zapachom przeniknąć do środka, no i ważna sprawa- deska bambusowa nie niszczy noży!


Na stronie MyGiftDNA wybrany produkt możecie fajnie spersonalizować. Grawer na mojej desce wykonany jest z użyciem najnowszych technologii laserowych. najlepszej w Europie firmy Trotec Laser. Grawer jest trwały i nawet po długim użytkowaniu pozostaje nienaruszony. Deska wygrawerowana jest tylko z jednej strony, która również nadaje się do cięcia ale jeśli chcemy utrzymać napis w nienaruszonym stanie, to czynności krojenia wykonujemy po drugiej stronie deski. Koszt deski bambusowej z własnym grawerem to 119,99 zł


Kolej na kubeczek. Nie wiem jak Wy ale ja jestem strasznie kubkowa. Uwielbiam kubki, kubanki, lubię zwłaszcza takie duże, pojemne, takie inne. Kubek z MyGiftDNA jest z wysokiej jakości porcelany. Jest to kubek typu Latte, który mieści w sobie aż 500 ml. płynu. Nadruk wykonany jest po obu stronach kubka, bardzo precyzyjnie i dokładnie. Kształt i wygląd bardzo estetyczny i elegancki. Kubek można myć w zmywarce bez obaw o wyblaknięcie napisu.  Cena to 49.99 zł. 




Jak widzicie nawet podstawowe rzeczy, będące z Nami w dniu codziennym potrafią umilić dzień, czas, chwilę w której się znajdujemy. Nie musi to być zwykła deska do krojenia czy zwykły kubek a fajny prezent np. dla mamy albo dla osoby lubiącej pichcić w kuchni. Do tego swój własny, wymyślony grawer i osoba obdarowana na pewno będzie zadowolona. Opcja na zbliżające się święta dla osób, które jeszcze nie mają pomysłu, czym obdarować swoich najbliższych. Może MyGiftDNA Wam w tym pomoże?



Pozdrawiam,



Copyright © 2016 My women's world , Blogger