Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Paznokcie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Paznokcie. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 19 stycznia 2020

Wspomnienia....

Wspomnienia....


Witajcie Kochanie! Nie wiem co się ze mną dzieje, ale jakoś ostatnio nabieram więcej melancholii. Nachodzą mnie różne myśli, wspomnienia, zrobiłam się jakaś wrażliwa i sentymentalna aż za nadto! Nie wiem czym jest to spowodowane... Pogodą... brakiem zimy....a może nadchodzącą wiosną... a może to już ten wiek? Chyba wszystko po trochu powoduje, że człowiek popada czasem w zadumę...Tak właśnie miałam dziś...


Niby dzień jak co dzień. Wolna niedziela w końcu możliwość spędzenia wspólnie razem dnia. Praca i jej natłok powoduje, że człowiek ciągle w biegu i wszystko mija mu w mgnieniu oka. Dziś popijając ranną kawkę naszło mnie na świąteczne wspomnienia. Piękny był ich czas.. rodzinny, pełny ciepła, szkoda, że tylko białego puchu brakowało. Dziś chowając choinkę znowu na kolejne miesiące dochodzę do wniosku , że okres świąteczny trwa zdecydowanie za krótko!!!



Ot taki dzisiaj post luźniutki...z małym narzekaniem a może raczej wzdychaniem, że ten czas tak szybko Nam ucieka.. Jeszcze wczoraj ubierałam choinkę z młodym a dziś pozostały mi tylko kolejne po Niej wspomnienia... czyli świąteczne pazurki. A jak Wam mija Kochani weekend? Ferie przed Wami czy już jesteście w trakcie zimowego urlopu?



Pozdrawiam,



piątek, 4 października 2019

Zielono mi i to nawet bardzo!

Zielono mi i to nawet bardzo!


Dawno nie było u mnie posta paznokciowego, więc dziś dla odmiany wrzucam Wam moje pazurki z ostatnich tygodni. Niby żadna to rewelacja ale chciałabym pokazać Wam w szczególności lakier, który jest ze mną od pierwszych dni przygody z hybrydami. Mowa o numerze 115 Dancer from Rio marki Semilac.


Nie byłam jakąś wielką fanką zielonych paznokci. Ogólnie chyba za zielonym jakoś szczególnie nie przepadałam aż do czasu kiedy wpadł mi w ręce ten własnie lakier. Na zdjęciach niestety nie udało mi się uchwycić jego prawdziwego oblicza. Jest tak piękny, tak magiczny, że zakochałam się w tym kolorze. Fenomenalna butelkowa zieleń z subtelnie mieniącymi się drobinkami, które przepięknie zdobią paznokcie. Idealnie wpasowuje się jesienne klimaty, choć i latem nie żałowałam sobie ;)



Nawet zwykły manicure może stać się fajnym i ciekawym dziełem jeśli dobierzemy do niego odpowiednie dodatki. Wiem, że zielony kolor nie każdemu może się wpasować w gusta. Jest specyficzny o szerokiej rozpiętości kolorystycznej. Od jasnych, po ciemne, zgniłe jak i te najpiękniejsze i jeszcze niewydobyte. Osobiście  115 Dancer from Rio jeden z moich ulubieńców. Mam do niego sentyment, bo jest naprawdę zjawiskowy a mnie ciężko jest zachwycić kolorem lakieru do paznokci. A jak jest u Was z zielonymi pazurkami, czy w ogóle lubicie odcień zieleni, nie koniecznie na paznokciach?


Pozdrawiam,




sobota, 18 maja 2019

Fioletowa nieskończoność od Ibd

Fioletowa nieskończoność od Ibd

Dziś nie będzie recenzji, za to będzie dawno już przeze mnie nie pokazywany manicure. Przyznam się bez bicia, że ostatnie miesiące były dla mnie ciężkie w blogowaniu. Totalny brak czasu... Młody rośnie, potrzebuje więcej uwagi, tym bardziej przyszła wiosna, trzeba korzystać z pogody. Także więcej Nas nie ma niż jesteśmy a wieczorem... padamy! Dlatego dziś tak szybciutko.


Mianowicie chciałam Wam pokazać lakier marki Ibd. Jest to lakier hybrydowy w kolorze pięknym bo liliowym! Idealny na teraz jak i na potem. Świeży, wspaniale podkreśla opaleniznę dłoni i zastanawiam się dlaczego tak rzadko po niego sięgam. Może nie tyle co po lakier jak po taki kolor. Jeśli chodzi o markę produktu, to mam pewne zastrzeżenia. Otóż kolorystycznie i pigmentacją jest bosko ale ile warstw trzeba chlapnąć by taki efekt uzyskać, to już tak pięknie się nie robi. Otóż pazury które widzicie mają trzy warstwy i to takie dość pokazne. Jak widać dalej są prześwity i odbija się widoczny odrost płytki. Jestem strasznie zawiedziona, bo kolor jest przepiękny, ale myśl, że muszę aplikować nim aż 3 razy, troszkę mnie od Niego odsuwa.


Żeby jakoś zaradzić tym niedociągnięciom wpadłam na pomysł, by zmalować kilka różyczek, co by zatuszowały sprawę. No i sprawdziły się. Efekt końcowy jest już troszkę żywszy. No ale nie zmienia to faktu, że lakiery Ibd, troszkę jakościowo mnie zniechęciły do siebie. Człowiek i tak czasu nie ma a jak wyskrobie to na pewno nie na potrójne malowanie. Może kiedy życie mi się ureguluje to dam mu jeszcze jedną szansę. A Wy co sądzicie o takich lakierach? Kojarzycie markę Ibd?



Pozdrawiam,





środa, 29 listopada 2017

Peggy Sage lakier monohybrydowy oraz lampa Ronney

Peggy Sage lakier monohybrydowy oraz lampa Ronney
Mija już prawie 10-ąty miesiąc odkąd zostałam mamą i odkąd na wszytsko brakuje mi czasu. Wszystko inne poszło na bok, na szczęście bloga staram się wieczorami lub nocami doglądać. Dzisiejszy post będzie dotyczył między innymi lakieru monohybrydowego, który ma mi jeszcze bardziej skrócić czas wykonania manicure. Dla mnie świetna forma, szybka i mega wygodna. Jeśli jesteście zainteresowani nowym nabytkiem, to zapraszam do dalszej części.


 Zacznę może od lampy, którą dostałam w zestawie. Lampa Ronney z serii Nina to typowy mostek ale troszkę mniejszy gabarytowo. Zasilana na kabelek USB, który można odłączyć od kostki i podłączyć do komputera. Lampa o mocy 9W, posiada trzy diody i jeden główny włącznik, który po upływie 60 sek. automatycznie się wyłącza.  
Jeśli chodzi o działanie, to mam mieszane uczucia. No bo utwardza wszystkie żele, hybrydy ale "zabieg 60-sekundowy" trzeba powtarzać kilka razy. Niestety nie mieszczą się pod nią moje wszystkie paluchy, przez co musiałam " malować je na raty". 





 Lakiery monohybrydowe są świetnym ułatwieniem dla osób zabieganych, pracujący, po prostu nie mających czasu. Miałam już okazję je poznać ale z marką lakierów Peggy Sage spotykam się po raz pierwszy. Wspomnę dla osób, które jeszcze nie wiedzą, że lakier monohybrydowy łączy w sobie bazę, kolor oraz top. Takie 3w1.


Lakier, który otrzymałam jest dość masywny. Jego pojemność to 10 ml, które mamy zużyć w ciągu pół roku od otwarcia. Bardzo niespotykany pędzelek. Trzonek dość długi ale o krótkim przypominający rozłożoną kaczą, żabią stópką. Dla mojego kształtu paznokci jest idealny. Fajnie rozprowadza lakier przy brzegach paznokcia, nie zalewając go. Lakier nie smuży, nie kurczy się podczas utwardzania a jego konsystencja jest odpowiednia. Jego kolor nosi nazwę "Millenium Red"- to piękna czerwień, bardzo soczysta, świeża, taka jeszcze niedojrzała z małymi akcentami pomarańczy. Dwie warstwy dają idealny efekt, pięknie pomalowanych pazurek.


Poniżej możecie zobaczyć mój manicure, troszkę już świąteczny, a co tam, spadł śnieg to i czas na Mikołaja ;)







Podsumowując. Lakier od Peggy Sage jak najbardziej przypadł w moje gusta paznokciowo-hybrydowe. Szybko sprawa, rach, ciach i pazurki są. Kolor kobiecy, trwały, butelka również elegancka i wpadająca w oko. Lubię taki obrót sytuacji, jasno i konkretnie, choć tu cenowo, może już niekoniecznie. Za owy lakier musimy zapłacić ok. 40 zł. Ale biorąc pod uwagę zakup bazy, topu oddzielnie, to wychodzi jeszcze drożej. W każdym razie warto mieć taki "samodzielny" lakier. Natomiast co do lampy, no to powiem tak a raczej napiszę. Nina świetnie się sprawdzi w podróży. Jest malutka, zgrabna i różowiutka. Z chęcią będzie lądowała u mnie w walizce na naszych eskapadach. Natomiast do użytku domowego, jest ona troszkę dla mnie za słaba w sensie za krótka, przez co wydłuża mi czas pracy, którego i tak praktycznie nie mam.  Cena lampy ok.20 zł

 Znacie, lubicie lakiery monohybrydowe? Co sądzicie o mostkach?



Pozdrawiam,


czwartek, 11 maja 2017

Miss Sporty Clubbing Color nr. 017

Miss Sporty Clubbing Color nr. 017
Odkąd zaczęłam używać lakierów hybrydowych standardowe lakiery poszły w odstawkę. Był pewien  okres, że pozbyłam się większości z nich a potem pożałowałam bo znowu zachciało mi się przerzucić na "zwyklaki". Obecnie moje pazurki odpoczywają od hybryd, więc to była dobra okazja by znowu sięgnąć po Miss Sporty - lakier, o którym będzie dzisiejszy post.


Miss Sporty z serii Clubbing Color to seria odcieni pastelowych i nie tylko. Mój akurat należy do tej pierwszej kategorii. Numer 017 to mieszanka pastelowego ecry z brzoskwinią. Piękny, delikatny i bardzo subtelny kolor.



Pędzelek jest szeroki, płaski i lekko ścięty co ułatwia wygodne malowanie bez umazanych skórek. Jeśli chodzi o sam lakier. Nie wiem jak pozostała gama kolorów ale ta niestety dwoma na pewno nie zadowoli posiadacza owej buteleczki. Trzy warstwy to taki standard nawet jak nie 4. Dopiero wtedy uwydatnia się prawdziwy jego kolor, przy mniej - lakier zostawia brzydkie smugi no i niezbyt wtedy pazurki wyglądają.




 Producent zapewnia schnięcie poniżej minuty, jednak ja dodałabym jeszcze ze 30 sekund. Wtedy już można śmiało zacząć coś robić.  Trwałością jestem zachwycona, tutaj mam lakier już 4 dzień a nie widać żadnych ubytków. Kosmetyk nie odpryskuje, nie ściera się, świetnie!



 Powrót do zwykłych lakierów ponownie okazał się zadowalający.  Oczywiście nie są tak trwałe jak hybrydy ale dobrze czasem zmienić lakier nie co 3 tygodnie a co 3 dni albo całkowicie dać im odpocząć. Do tego niska cena, ciekawe kolorki, fenomenalna trwałość warta jest zakupu lakierów Miss Sporty Clubbing Color.

Cena: ok. 6 zł
Dostępność: https://drogeriaestrella.pl/




Pozdrawiam,



sobota, 22 października 2016

Golden Rose Wow nr. 08

Golden Rose Wow nr. 08
Jesień kojarzy mi się z ciemnymi akcentami na paznokciach, czerwienie, bordo, które królują,jednak mnie ostatnio dopadły kolory pastelowe i jasne. A że w swojej ostatnio dość "przegrzebanej" kolekcji znalazłam malutką perełkę, którą jest Golden Rose nr.08 z serii Wow.








Kolor nr.08 to piękna, pastelowa brzoskwinia. Jest delikatna, subtelna i po mojemu idealna na każdą pogodę i okazję. Tutaj w połączeniu z China Glaze Let's Chalk about it daje efekt elegancji, klasyki i prostoty, która przykuwa uwagę. ;)By uzyskać identyczny kolor z buteleczki potrzebujemy niestety 3 warstwy, przy dwóch efekt jest nie co słabszy, choć też bardzo fajnie wygląda. Jakościowa jestem zadowolona, trwałość przyzwoita bo lakier trzyma się spokojnie do 4-5 dni, potem wiadomo końcówki się ścierają, bądz same ścieramy z chęci zmiany koloru na inny ;) Aplikacja wygodna, dzięki dobrze wyprofilowanemu, choć krótkiemu pędzelkowi.
Cena lakieru jest śmieszna bo ok 4 zł. Osobiście mam zamiar uzbierać całą serię tych malusich buteleczek bo jestem nimi wniebowzięta.

A jakie kolory u Was goszczą w tą brzydką pogodę?

Pozdrawiam


piątek, 23 września 2016

Orly 20498 Ablaze

Orly 20498 Ablaze
Hejoo Kochani,
Po dłuższej przerwie znowu Madlen do Was wraca. Tyle czasie minęło, że czuję się jakbym pierwszy razie w życiu post pisała.  Niemniej jednak jest to cudowne uczucie I czuję, że znowu jestem na fali!
Dzisiejszy post będzie na spokojnie w wersji pazurkolej. Moje początki ciąży sprawiły, że nie tylko miałam okropne samopoczucie ale doslownie nic mi się nie chciało. Ani makijażu co wcześniej nie miałoby u mnie to miejsca jak też kończąc na niepomalowanych pazurkach.
Na szczęście okresu ten mija, więc czas znowu zacząć orkiestrę!



Zawsze marzyło mi się posiadanie lakierów  tych z górnej półki, takich jak China Glaze, OPI, czy Orly, jednak zawsze załączał mi się kalkulator no i cena nie pozwalała mi na to szaleństwo. Będąc w USA Nazywam w promocji  kilka perełek, ze których jestem mega zadowolona!
ORLY 20498 Ablaze bo o nim dzisiaj mowa. Począwszy od samej butelki, która jest pikna, po całkiem sporą pojemność bo aż 18 ml!



Przejdę do koloru, który chwyta za serce jak nic. Piękna, mocno nasycona pomarańczka z ogromną ilością shimmeru. Na początku myślałam,  że może on być za bardzo wyrazisty, no i tak sie stało,  jednak w dobry słowa tego znaczeniu. Lakier ma w sobie coś, Co powoduje, że ilość tych drobinek nadaje mu mocnego a zarazem przyjemnego akcentu. Ognisty, neonowy z lekko czerwonymi refleksami I złotym shimmerkiem taki właśnie jest Ablaze.


Pozdrawiam




czwartek, 2 czerwca 2016

Moja pierwsza Chinka.

Moja pierwsza Chinka.
W moich zasobach lakierowych pojawiła się nowość, o której będąc jeszcze w Polsce ciągle marzyłam. Niestety ceny w moim ojczystym kraju nie pozwalały mi na zakup lakieru za ponad 20zł. Będąc tutaj na Florydzie trafiła mi się okazja i kupiłam swoją pierwszą Chinkę za całe $2.99. Kolor tez taki jaki akurat potrzebowałam. Tak też zdziałałam prosty manicure i chwalę się Wam, nie tylko lakierem ale jego zadowalającą jakością i pigmentacją no i samym jego posiadaniem.















Mój zdobyczny numer lakieru to 1451 Let's Chalk About It.
Nie jest to typowy biały kolor jaki może się wydawać na zdjęciu. Kolor delikatnie wpada w jasny,  kremowy ròż. Ma świetną pigmentację, który nasyca kolor idealnie, kryje już przy dwóch warstwach I schnie też dość szybko. Konsystencja jest idealna, mogę śmiało I dokładnie malować płytkę bez obawy, że lakier mi zaschnie. Butelka spora mieści w sobie aż 14ml. Jestem zachwycona jakością Chinki I nie dziwię się, że tyle osób je chwali,  bo sama jestem pod jej wrażeniem. Gościnnie wystąpił też złoty top z Color Club Gingerbread,  który również skradł moje serce!


Pozdrawiam


Copyright © 2016 My women's world , Blogger