Dziś jest ten jeden dzień w roku, kiedy to wszystkie MAMY mają swoje święto! Sama mogę doświadczyć tego już po raz drugi. Dlatego Mamy łączmy się i spędźmy ten dzień najpiękniej jak możemy wspólnie z Naszymi pociechami.
Tym pięknym akcentem mam dla Was recenzję wosku, który jak poprzednik w rzeczywistym życiu bardzo szybko jego kariera przemija. Mowa o czereśniach. Jeszcze tydzień temu czekałam kiedy będę je zrywać z drzewa, dziś już ich nie ma. Zerwane, zjedzone, przetworzone w słoikach. Na Goodies można dostać wosk od Kringle Candle Royal Cherries czyli królewskie czereśnie!
Producent obiecuje Nam zapach słodko-kwaśnych czereśni no i tym opisem człowiek skusił się na ten wosk. Kto wie, może to będzie zapach tak prawdziwy, tak realny, że zimą będę miała wrażenie, że siedzę na drzewie z wiaderkiem i mimo iż ich nie widzę, to czuję je całą piersią i wszędzie dookoła. A jak jest naprawdę kiedy sięgam po Royal Cherries?
Zawsze porównuję zapach wosku czy świeczki najpierw na sucho dopiero pózniej odpalam i czekam czy wyjdzie z niego magii czar czy będzie on totalną klapą. Tutaj na dzień dobry dostaję mocny, bardzo intensywny i słodki policzek sztucznych, landrynkowych wiśni. Nie jest to to, czego się spodziewałam. Jest to bardziej garść cukierków, zapach wiśniowej galaretki bądz konfitury. Nie przypomina mi to czereśni, niestety. Po odpaleniu zapach robi się delikatniejszy ale główne akcenty nie zmieniają się. Owocowy, słodki, hmm lekko przytłaczający. Miły ale nie do końca mój. Brakuje mi w nim tej rześkości, tego powiewu wiatru, którym miotane są czereśnie na drzewie. Nie mniej jednak może otulić pomieszczenie w zimne i chłodne wieczory i dać namiastkę lata.
Royal Cherries dla mnie to bardziej wiśniowa uczta niż garść czereśni. Szkoda, bo wiem, jak ciężko jest odzwierciedlić zapach tego owocu i miałam nadzieję, że Kringle sobie z tym poradzi. No ale nie wszystko musi być tak jak ja chcę. W każdym razie fanki owoców, słodkich wiśniowych landrynek na pewno go pokochają. Dla mnie mu troszkę brakuje tego "czegoś" tego kopnięcia, tej "chrupkiej" skórki pękającej pod zębami.. ach cóż to byłby za zapach...
Cena: 12 zł
Dostępność: Goodies
Pozdrawiam,
Miło wspominam ten zapach :)
OdpowiedzUsuńJa lubię takie słodki, landrynkowe. Szkoda, że nie ma tego czegoś.
OdpowiedzUsuńSzkoda, ale w sumie chyba jeszcze nie spotkałam fajnie odwzorowanego zapachu czereśni w woskach, świecach itp. :)
OdpowiedzUsuńA dla mnie chyba bylby w sam raz ;) pozdrawiam i zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Cię rozczarował.
OdpowiedzUsuńchętnie bym widziała ten zapach u siebie ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystko co wiśniowe. Szkoda, że Cię rozczarował, bo jak dotąd wiśnia zawsze kojarzyła mi się z czymś fajnym.
OdpowiedzUsuńFajny pomysł na prezent. Ja w tym roku postawiłam na biżuterię. Na mamach nie wolno oszczędzać!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Książkowa Przystań
Hihi trudno opisać zapach, ale ja doskonale wiem o Co ci chodzi z tą chrupką skórą :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że intensywny aromat... ciekawy, bo lubię wiśnie:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
miałam nadzieję że będzie pięknie pachnieć :(
OdpowiedzUsuńZapach na czasie ;)
OdpowiedzUsuńKocham wszystko co związane jest z czereśniami więc muszę zdobyć ten produkt :)
OdpowiedzUsuńJak tak patrzę na to opakowanie, to już się nie mogę doczekać, aż skosztuję tegorocznych czereśni z ogrodu w moim rodzinnym domu :)
OdpowiedzUsuńwyglada apetycznie
OdpowiedzUsuńJak ja dawno nie odpalałam świeczek :) Ale ten zapach by mi się pewnie nie spodobał, jak mówisz, że dosyć sztuczny :)
OdpowiedzUsuń