Lubicie hydrolaty i inne wody kwiatowe? Ja uwielbiam ale nie wszystkie. Teraz kiedy przyszła wiosna a za nią zaraz będzie lato, nie wyobrażam sobie nie mieć w zasięgu reki mojej ulubionej mgiełki. Tak też dzisiaj zapraszam Was na recenzję dwóch hydrolatów marki KEJ, które umilają mi słoneczne dni i wieczory.
Zacznę od mojego ulubieńca, którym jest hydrolat z lawendy. Lawendę chyba wszyscy znają, może nie wszyscy kochają ale ja przepadam za jej zapachem o ile jest świeży i otulający a nie stęchły niczym worek na mole. Lawenda od KEJ pachnie wspaniale, jak świeżo zakwitnięta, delikatna i bardzo orzezwiająca. Uwielbiam ją nie tylko za sam zapach, który fantastycznie odpręża ale również za jej działanie.
Polecany do każdego rodzaju skóry, szczególnie wrażliwej i tłustej, ale normalne czy mieszane też spokojnie mogą po nią sięgać. Hydrolat z lawendy bardzo dobrze tonizuje, koi skórę, odświeża ją oraz łagodzi wszelkie podrażnienia! Cera jest uspokojona i delikatnie nawilżona. Mgiełki używam bezpośrednio na umytą twarz, dzięki czemu lepiej i szybciej skóra łapie jej właściwości. Lubię też w ciągu dnia prysnąć lawendą po buzi by się z lekka obudzić i ochłodzić a także wieczorem by zanim zasnę czuć tą lawendową przyjemność.
Hydrolat z mięty pieprzowej nie spowodował u mnie takiej euforii jak lawenda ale znalazł on swoje zastosowanie w mojej pielęgnacji. Polecany do cery tłustej i mieszanej. Jego zadaniem jest odświeżyć i rozjaśnić cerę jak również złagodzić wszelkie podrażnienia. Działa ściągająco, oczyszcza zarówno skórę twarzy jak i głowy. Jak pachnie mięta pieprzowa? Hmm spodziewałam się mocniejszego kopa kłaniając się w stronę mięty ale okazało się co innego. Pachnie miętowo ale bardzo delikatnie i nie czuć w nim ani krzty pieprznej nuty.Dla mnie jakoś tak nijak.
W działaniu również jakoś nie zauważyłam spektakularnych ochów i achów. Po spryskaniu hydrolatem twarz, czułam tylko, że bardzo dobrze się wchłania, nie pozostawia lepkiej warstwy i przyjemne nawilżenie. Dlatego też, używam go częściej jako dodatek do glinki lub spryskuję nim twarz owa maseczka nie wyschła. Ot i tyle przygody z miętą pieprzową. Czytałam też, że mięta pieprzowa pomaga na podrażnienia po depilacji. Takowych nie posiadam ale jak ktoś ma zdolność do "strupka po włoskach" może spróbować złagodzić ten ból. Dodam jeszcze, że mgiełki KEJ bardzo fajnie i równomiernie spryskują twarz.
Jak widzicie hydrolat hydrolatowi nie równy. Nie każdy musi wpasować się w potrzeby skóry jak i samej właścicielki. W każdym razie lawendę polecam Wam jak najbardziej o ile lubicie ten zapach. Świetnie wpływa na stan skóry jak i ogólne samopoczucie. Lubię kosmetyki, które podczas ich używania dodatkowo swoim zapachem potrafią wiele wnieść. Można używać ich na milion sposobów i każdy z nich jest dobry! Hydrolaty są bezpieczne i nie ma obawy, że wejdą w reakcję z kosmetykami, których używamy na co dzień! Są to naturalne i łagodne wody na każdą kieszeń!
Pozdrawiam,
Lubię zapach lawendy, więc nie mówię nie.
OdpowiedzUsuńOjj mięta pieprzowa :D Ten hydrolat musi cudnie pachnieć
OdpowiedzUsuńNie lubię zapachu lawendy, ale mam taki hydrolat innej marki i działanie ma fajne :)
OdpowiedzUsuńOba wyglądają zachęcająco.
OdpowiedzUsuńmialam wszystkie i chyba rozany najbardziej lubilam
OdpowiedzUsuńLawendą mnie zaciekawiłaś :)!!!
OdpowiedzUsuńZakochałam się w hydrolatach tej marki :)
OdpowiedzUsuńnie za bardzo lubie zapach lawendy :/
OdpowiedzUsuńLubię lawendę :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię hydrolaty, na pewno będę testować coraz więcej :).
OdpowiedzUsuńnie używałam hydrolatów, ale dużo dobrego o nich słyszałam :)
OdpowiedzUsuńbardzo lubię takie naturalne wody, hydrolat lawendowy używałam kiedyś do odświeżania włosów
OdpowiedzUsuńLawenda i mięta to piękne zapachy i już za to sam plus dla produktów.
OdpowiedzUsuńLawendowy zapach to mój ulubiony :) bardzo łądny blog :) i ciekawie tu u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńOj kuszą! :) chetnie bym przetestowala ;) pozdrawiam i zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńI ja się polubiłam z lawendowym hydrolatem :)
OdpowiedzUsuńKiedyś uwielbiałam lawendę, jednak od jakiegoś czasu przeszkadza mi jej zapach.
OdpowiedzUsuńPróbowałam hydrolat lawendowy, ale z Fitomed i był bardzo fajny.
OdpowiedzUsuńJakoś do hydrolatów nie mogę się przekonać... myślę że zrobię jeszcze jedno podejście...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Ja z hydrolatami dopiero się zaprzyjaźniam, ale z racji, że kocham zapach lawendy, na pewno będę o nim pamiętać i go wypróbuję ;)
OdpowiedzUsuń