niedziela, 28 kwietnia 2019

Gentle Day w trosce o kobiety...

Gentle Day w trosce o kobiety...


Dzisiejszy post skierowany jest tylko i wyłącznie w stronę kobiet. Tylko MY rozumiemy się bez słów w "TE" dni, które chciałybyśmy by były bardziej komfortowe i mniej uporczywe. To właśnie wtedy jesteśmy szczególnie wrażliwe , wszystko Nas drażni a byle błahostka jest dobrym powodem do wyładowania napięcia. Dlatego dzisiaj mam dla Was post, być może,który sprawi, że poczujecie się świeżo za pomocą produktów Gentle Day.


Czym wyróżniają się produkty GentleDay na rynku?  A no marka jako jedyna posiada wkładki ekologiczne z paskiem anoniowym posiadające patent na wynalazek. Gwarantują wysoką jakość produktów, które potwierdzają badania i certyfikaty. Wkładki Gentle Day są produkowane z wysokiej jakości materiałów, nie są chlorowane, posiadają przyjazny dla skóry odczyn pH oraz certyfikat ekologiczny Oeko-Texr 100.  Prócz wkładek znajdziemy również chusteczki nawilżane, które wyprodukowane są z przyjaznego dla środowiska, rozkładającego się włókna bambusowego. Włókno bambusowe jest mocne i jednocześnie bardzo miękkie, dlatego jest przyjemne dla skóry. W skład wchodzą naturalne składniki nawilżające i kojące skórę, ekstrakt z aloesu i witamina E. Chusteczki są dość duże i bezzapachowe. Nie uczulają, nie posiadają alkoholu za to odświeżają i są wolne od parabenów.



Podpaski Gentle Day mają bardzo ciekawe opakowania. Nie tylko wizualnie prezentują się wspaniale ale sprytnie są oznaczone, dzięki czemu każda z Nas dopasuje sobie te idealne, które będą najbardziej odpowiadać. Od intensywności wchłaniania, po długość jak i grubość. Choć w tym ostatnim przypadku podpaska kontra wkładka dużo od siebie się nie różnią. Fakt ten mnie bardzo zaskoczył pozytywnie. Marka zadbała nie tylko o jakość ale i wygodę. 


Podpaski jak i wkładki zawierają kremowy pasek anoniowy, którego zadaniem jest zatrzymanie rozprzestrzeniania się bakterii wewnątrz podpaski oraz usunięcie przykrego zapachu. Produkt podczas "noszenia" nie jest odczuwalny w nawet najmniejszym stopniu. Klej jest mocny, nie odkleja się od bielizny, nie przesuwa. Podpaski nie posiadają zapachu, nie podrażniają i nie uczulają. Sama podpaska  jest troszkę dłuższa od tych standardowych ale za to cienka, dyskretna i zaskakująco chłonna.



Na koniec zostawiłam tampony, które wykonane są w 100% z naturalnej certyfikowanej i ekologicznej bawełny. Każdy z nich owinięty jest folią, która dzięki zielonym strzałkom pozwala na szybsze rozwinięcie, wskazując kierunek skrętu. Nie zawierają pestycydów czy pozostałości herbicydów i nie są chlorowane. Idealne dla alergiczek, gdyż nie podrażniają i nie uczulają. Są hipoalergiczne, ulegają biodegradacji, nie powodują dyskomfortu i dostępne są w 3 rozmiarach.



Cóż mogę więcej wspomnieć. Kochane Moje produkty Gentle Day powstały z myślą o Nas, o kobietach i o tych kilku dniach, które potrafią spędzić Nam sen z powiek. Ich sposób wytwarzania i materiał został wykorzystany do wykonania jak najbardziej delikatnych, przyjemnych dla ciała wkładek i nie tylko. Każdy detal wkładki, tamponu czy nawet samo już opakowanie mówi Nam, że "TE DNI" już nie będą takie same! Te różowe kartoniki znajdziecie w aptekach bo jeszcze nigdzie stacjonarnie nie obiły mi się o oczy. A jeśli się mylę, to oświećcie mnie proszę ;)



Pozdrawiam,



środa, 24 kwietnia 2019

IL Salone MILANO -maska do włosów suchych i zniszczonych

IL Salone MILANO -maska do włosów suchych i zniszczonych


Przyznam się Wam bez bicia, że jeśli chodzi o maseczkowanie włosów to u mnie jest to  "ciężka sprawa. Jestem leń nad lenie i sięgam po nie tylko w awaryjnych sytuacjach albo już jak mi się zachce. Być może spowodowane jest to tym, że nie narzekam na stan swoich włosów i tak naprawdę nie mam potrzeby nakładać na nie dodatkowych wspomagaczy. Oczywiście mam w swoich zbiorach maski, maseczki, odzywki czy inne olejki do włosów ale tak jak wspomniałam, sięgam po nie w momentach  odpowiedniego zapotrzebowania. Tak dziś pokażę Wam maskę do włosów suchych i zniszczonych marki, która ostatnio króluje na blogach.


Maska do włosów Con Cheratina jest silnie regenerująca przeznaczona do pielęgnacji włosów suchych  i bardzo zniszczonych. Zawiera ceramidy oraz proteiny mleka i zboża. Składniki te w widoczny sposób poprawiają stan uszkodzonego włókna włosa. Cenne proteiny zbożowe przywracają włosom utraconą miękkość oraz znacznie zwiększają ich objętość. W efekcie włosy stają się miękkie, aksamitne i zregenerowane. 


Sam kosmetyk ma bardzo gęstą i bardzo treściwą konsystencję. Zapach jego mocny, intensywny i przypominający wanilię z nutką zaperfumowania. Po rozprowadzeniu na włosy należy odczekać 5 minut po czym zmyć dokładnie letnią wodą. Osobiści u mnie maska na włosach pozostaje od 10-15 minut , w tym czasie relaksuję się w wannie a i efekt jest pokazniejszy. Jako, że produkt skłania się ku suchym włosom, to nakładałam ją od długości z naciskiem na końcówki. Po zimie prócz ich przycięcia dobrze jest je wspomóc właśnie takimi kosmetykami. Maska sprawiła, że moje włosy faktycznie zostały nawilżone, stały się bardziej"sypkie", nie puszą się i nie plączą. Przepięknie pachną a do tego są bardzo mięciutkie o aksamitnym połysku. Jedyna moja rada to nie przesadzać z ilością podczas nakładania bo może lekko obciążyć włosy. Jak dla mnie Kosmetyki IL Salone MILANO  są dobre jakościowo, których efekt końcowy powinien zadowolić nie jedną z Was. Są równie łatwo dostępne np. w Rossmanie, Carrefour, czy też on-line ;)




Pozdrawiam,



środa, 17 kwietnia 2019

Lollipops Paris My Beauty Essentials- wielofunkcyjna paletka do makijażu

Lollipops Paris My Beauty Essentials- wielofunkcyjna paletka do makijażu



Dzisiaj pokażę Wam małą sprytną paletkę, którą możecie zabrać ze sobą dosłownie wszędzie i sprawi, że z nią zawsze będziecie czuć się pewnie i kobieco! My Beauty Essentials od Lollipops Paris to paletka, która zarówno pomoże Wam z makijażem oka jak również rozświetli skórę, nada jej blasku jak i wykonturuje twarz. Wielofunkcyjny gadżet, który zadowoli nie jedną fankę makijażu, skromnego makijażu.


My Beauty Essentials to uniwersalny zestaw, którym można wykonać prawie cały makijaż. Pod warunkiem, że jesteście fankami delikatnych makijaży jak i make up no make up. Paletka zawiera korektor, róż oraz cień jak i pożądany przeze mnie rozświetlacz.  Sam korektor jak dla mnie jest delikatny, kremowy i kryje niedoskonałości ale te niezbyt widoczne. Myślę, że z większymi problemami mógłby sobie nie dać rady. Niemniej jednak patrząc na "turystyczną" wersję paletki, można go również użyć jako bazy pod cienie. Zaraz za nim mamy cień, matowy, bardzo jasny, osobiście używam go do rozświetlenia wewnętrznego kącika oka lub pod łuk brwiowy. W paletce znajduje się również rozświetlacz, bardzo delikatny i subtelny. Który nie tylko doda blasku skórze ale można również użyć go jako cienia. Jak kto woli. To samo tyczy się różu. Kolorystycznie jak dla mnie troszkę za zimne tony ale dla szybkiego rumieńca jak znalazł. 





Cała paletka a raczej jej zawartość jest bardzo dobrej jakości. Cień, rozświetlacz jak i róż bardzo dobrze zachowują się na skórze. Cienie się nie kruszą ani nie osypują, rozświetlacz nie pyli i nie zostawia migocących drobinek a róż idealnie wtapia się w kości policzkowe. Produkty mają dobrą pigmentację, drobno mieloną teksturę, która daje gładkie i równomierne wykończenie oczywiście z możliwością budowania intensywności koloru.


Paletka My Beauty Essentials dodatkowo wyposażona jest w praktyczne lusterko, które przyda się w podróży a nawet na spacerze, w pracy czy gdziekolwiek z nią będziecie. Samo opakowanie jest słodkie, iście cukierkowe i "paryskie". Plus za magnetyczne zamknięcie, które chroni zawartość przed wszelkimi uszkodzeniami. Dzisiejsza propozycja paletki jest dla osób, które lubią mieć kilka kosmetyków pod ręką ale w jednym miejscu. Propozycja od Lollipops Paris idealnie wpasuje się w Wasze zapotrzebowania. Praktyczna, wielofunkcyjna i uniwersalna jeśli lubicie takie gadżety to zachęcam do zakupu. Cena tejże paletki to koszt ok. 85 zł. 




Pozdrawiam,




piątek, 12 kwietnia 2019

PROCLE Volume Lip Balm

PROCLE Volume Lip Balm




 Pomadki, pomadeczki, pomadusie, któż ich nie kocha? Przy nadchodzącej wiośnie przydałoby się przerzucić na bardziej wyraziste kolorki. Jednak u mnie cały rok królują kolory bezpieczne. Nudziaki, delikatne brązy, beże czy pastelowe róże. Rzadko kiedy sięgam po czerwienie czy inne intensywniejsze kolory. Dzisiaj pokazuję jedną z moich ulubionych pomadek od Procle Volume Lip Balm.


Samo opakowanie budzi we mnie przyjemne emocje. Jestem kobietą i lubię kosmetyki, które przyciągają uwagę. Jest solidne i eleganckie. Sama pomadka jest miękka i posiada przyjemną formułę przypominającą masełko do ust. Kosmetyk gładko i sprawnie rozprowadza się na ustach nadając im delikatnego koloru. Jeśli macie ochotę na mocniejszy akcent trzeba aplikację niestety powtórzyć. Pomadka Volume Lip Balm jest w kolorze MAUVE, czyli delikatny, fajniutki brązik o pastelowym wykończeniu. Balsam do ust PROCLE różni się tym od innych pomadek, że po aplikacji wyczuwam mrowienie jak nie pieczenie. Jest to dość dziwne uczucie, zwłaszcza na ustach ale winę za to ponosi ekstrakt z papryczki, który odpowiedzialny jest za ten dyskomfort. Po co więc ta papryczka w pomadce?A no po to by Wasze usta stały się pełniejsze i większe -optycznie! Przez to mrowienie wargi delikatnie się rozpulchniają może dzięki czemu wyglądają na większe. Pytanie tylko czy każda z Nas jest w stanie znieść tą palącą chwilę, która trwa do 10 minut.



Oprócz pieczenia pomadka ma również za zadanie nawilżać i chronić nasze usta. W składzie balsamu znajdziemy między innymi kwas hialuronowy, olejek rycynowy oraz witaminę E. Nawilżenie jakie daje wiosną, latem będzie odpowiednie, zimą sama w sobie wątpię by uchroniła usta przed mrozem. Jednak jako pomadka daje radę. Kolor jest nasycony tak jak lubię, nieprzerysowany i bez przesady. Dla mocniejszego krycia trzeba aplikację powtórzyć co najmniej dwa razy, wtedy wydobywa się prawdziwy kolor, który prezentuje sam sztyft. Trwałość klasyczna, kilka godzin bez jedzenia i picia. Schodzi równomiernie i nie wysusza ust ani nie podkreśla suchych skórek.


Pomadka a może balsam jak zwał tak zwał, w każdym razie Volume Lip Balm od PROCLE to mazidło, które nie tylko nawilży usta, dbając o nie i nadając im koloru. Jak również sprawi, że wargi staną się pełniejsze a może bardziej "pulchniejsze" dzięki szalonej papryczce, która potrafi zaleść "za wargi". Wiem, że pomadka dostępna jest jeszcze w 3 odcieniach i sama osobiście z chęcią bym je również wypróbowała. Dodatkowy fakt - pomadunia jest bez parabenów i alergenów i cudownie pachnie.... czekoladką. Papryczka i czekoladka... mix doskonały... SKUSICIE SIĘ?



Pozdrawiam,



czwartek, 11 kwietnia 2019

Odżywczy olejek do demakijażu od NATURE QUEEN

Odżywczy olejek do demakijażu od NATURE QUEEN


Demakijaż to u mnie temat rzeka. Czasem skłaniam się tylko i wyłącznie do samej wody i mydła a czasem są to produkty a raczej ich gama, przy których wieczorny demakijaż zajmuje dość sporo czasu. Nie mniej jednak w mojej toaletce olejek do demakijażu jest nowością. Przeważnie taka forma kosmetyku była i jest u mnie stosowana pod kątem odżywienia i nawilżenia skóry niż "oczyszczenia" jej z makijażu. W każdym razie spróbowałam z ciekawości i dziś przychodzę do Was z jego recenzją czyli mowa o odżywczym olejku od NATURE QUEEN.


O opakowaniu nie będę się rozpisywać bo widać na załączonym obrazku. Jedynie aplikator mnie zaskoczył, który jest strasznie wygodny i higieniczny. Przy tłustej jego konsystencji nie ma opcji i obaw, że coś Nam się wyleje i zatłuści połowę łazienki. Olejek w składzie posiada mix olei ze słodkich migdałów, winogronowy, lniany, olej z awokado, manuka jak również olej abisyński oraz witaminę E. Skład jest w pełni naturalny, nie znajdziemy w nim SLS, SLES, sztucznych barwników, czy konserwantów.


Jego zastosowanie jest proste. Wystarczy nałożyć olejek na wilgotną twarz, delikatnie masując ją przez jakiś czas. Następnie zmyć ciepłą wodą przy pomocy wacika. Efekt? Sucha skóra na pewno odczuje to w błyskawicznym tempie! Przede wszystkim doskonałe nawilżenie i fantastyczne ukojenie. Skóra jest spokojniejsza, miękka i delikatna w dotyku. Jeśli chodzi o usuwanie makijażu, to  radzi sobie z nim dość sprytnie, nawet z tym wodoodpornym. Olejek sam w sobie przynosi same plusy. Jest funkcjonalny, odżywczy, regeneruje skórę po całodniowym makijażu. Twarz po zastosowaniu olejku jest odświeżona, delikatnie rozjaśniona, oczyszcza ją i sprawia, że jest muśnięta zastrzykiem energii. Jedynie co mnie nie przekonuje to uczucie dziwnej  tłustości, która jeszcze zostaje mimo usunięcia nadmiaru olejku. Mam dziwne zboczenie, że dopóki nie użyję wody to nadal widnieje grymas. Tak też jest i w tym przypadku. Niestety.


Tak też, żeby nie zaprzepaścić zacnego działania olejku, robię sobie klasyczny demakijaż z wodą i po wyschnięciu skóry delikatnie wklepuje go na czystą skórę i pozostawiam na noc. Taka opcja jak dla mnie jest wygodniejsza i lepsza w samopoczuciu. Demakijaż u mnie jest podstawą ale olejków niestety do tego celu nie umiem używać. Na szczęście jego konsystencja pozwala na użycie go jako "nocnego okładu", dzięki czemu skóra rano jest bardziej sprężysta, elastyczna, nawilżona i pozbawiona oznak zmęczenia. Buteleczka takiego olejku to koszt 39,70 zł/ 150 ml. dostępny na stronie producenta https://naturequeen.co/




Pozdrawiam



wtorek, 9 kwietnia 2019

Lollipops Glossy Lipstick- pomadka do ust 105 Made In Love

Lollipops Glossy Lipstick- pomadka do ust 105 Made In Love


Uwielbiam pomadki, lubię kiedy moje usta pokrywa delikatny kolor, choć nie ukrywam, że czasem poszaleję z kolorem ale w granicach rozsądku. Lata temu królowały u mnie błyszczyki, na szczęście upodobanie się zmieniło i to szminki teraz rządzą w mojej kosmetyczce. Ostatnio moją nowością jest pomadka marki Lollipops. W ich ofercie znajdziemy kosmetyki do makijażu, które kuszą słodkimi, dziewczęcymi opakowaniami. A dziś zapraszam na recenzję pomadki Glossy Lipstick.


Czyż nie są słodkie te opakowania? Rzeczywiście patrząc na sam wygląd, można się zakochać. Są  bardzo wygodne w aplikacji. Wystarczy wysunąć nakładkę i wykręcić sztyft. Pomadka posiada  bardzo delikatną i lekką formułę. Konsystencją przypomina masełko do ust. Jest kremowa, nie posiada drobinek i przyjemnie nawilża usta. Kolor to 105 Made In Love, czyli bezpieczna mieszanka brudnego różu z odcieniem Nude. Idealny na wiosnę, lato a nawet cały rok. Na ustach zapewnia widoczny kolor ale bez pełnego krycia. Utrzymuje się dość długo ale nie jest ona odporna na jedzenie lub picie. Jej wykończenie jest satynowe, czyli to co większości z Nas się podoba.


Lubię takie neutralne pomadki, które nie robią krzywdy, nie wywołują zamieszania. Są wręcz subtelne ale zarazem krzykliwe same w sobie. Marka Lollipops zadbała o każdy szczegół, tworząc to słodkie opakowanie i skrywając zacną zawartość. Pomadka Made in Love to nie tylko kolor dla każdego ale jest to gwarancja na piękne i zadbane usta. Kosmetyk sprawdzi się nawet w przypadku suchych, spierzchniętych ust, bo nie podkreśla suchych skórek a wręcz przeciwnie, zmiękcza wargi i wspaniale je pielęgnuje przy tym nadając delikatnego koloru. Nosi się je przyjemnie, są lekkie, delikatne a samo opakowanie sprawia, że chce się po nią sięgać jak najczęściej. Plus też dla marki za fakt, iż kosmetyki Lollipos nie są testowane na zwierzętach, nie posiadają lanoliny ani parabenów. Znacie produkty Lollipops? Stawiacie na pomadki czy jednak może błyszczyki?




Pozdrawiam,



piątek, 5 kwietnia 2019

Equilibra aloesowy, kremowy żel pod prysznic

Equilibra aloesowy, kremowy żel pod prysznic



Aloes do tego stopnia uwielbiam, że nawet zaopatrzyłam się go w formie roślinnej. Podlewam go, dbam o niego, dzięki czemu widzę jak już pięknie się podnosi a jego ramiona robią się grube i dość pokazne. Myślę, że jeszcze trochę i zobaczymy, co tam skrywa w środku. Tym czasem recenzja aloesowego żelu pod prysznic od Equilibra.


Marka Equilibra chyba znana jest tylko z produktów na bazie aloesu, choć w asortymencie jest też wersja arganowa jak i nowości z węglem aktywnym. Żel jak widać posiada opakowanie nieróżniące się od większości żeli. Konsystencja żelu jest bardzo gęsta, bardzo treściwa, o delikatnym zapachu, lekko jabłkowym i delikatnie bursztynowym kolorze. Kosmetyk doskonale się pieni, wręcz fenomenalnie. Aksamitnej piany przy jednej aplikacji jest tyle, że spokojnie nią można okryć całe ciało.


Działanie żelu uważam za poprawne. Spełnia swoje funkcje. Doskonale oczyszcza ciało, kojąc ją i delikatnie nawilżając. Po kąpieli skóra jest miękka, odświeżona i nawet lekko pachnąca. Kosmetyk nie wysusza skóry, nie powoduje alergii ani innych podrażnień.  Mimo, iż nie jest to kosmetyk przeznaczony dla dzieci, to moje dwuletnie dziecko zdążyło już go przetestować i śmiało mogę powiedzieć, że synek cały. Jest to bezpieczny kosmetyk, który nawet przy tak delikatnym ciałku dziecięcym nie spowodował niepożądanych działań.


Jak wiecie kosmetyki Equilibra są produktami naturalnymi. Nie posiadają detergentów, SLS, SLES-ów, parabenów. Żel dodatkowo zawiera  aż 20% ekstraktowanego  na zimno aloesu, który zapewnia skórze długotrwałe nawilżenie oraz odświeżenie. Oraz olej ze słodkich migdałów i wyciąg z jabłek, które działają zmiękczająco. Jak widać sama natura, wystarczy samemu się przekonać ;)



Pozdrawiam,


wtorek, 2 kwietnia 2019

PROCLE Slottet Fling- kwiatowy krem do rąk

PROCLE Slottet Fling- kwiatowy krem do rąk



Kremy do rąk u mnie zawsze schodzą najszybciej i najczęściej i najgęściej je kupuję zaraz po żelach pod prysznic. Moje dłonie są dość wybredne i wymagające. W porach jesienno-zimowych muszę mieć konkret a nie jakąś zabawę, która tylko pogorszy mi stan skóry dłoni. Lubię nie tylko dobrze funkcjonalne kosmetyki ale też jest miło kiedy przyjemnie wyglądają. Ostatnio w moje łapki wpadł kremik, której marka jest mi totalnie obca. Mowa o PROCLE i kremu do rąk z serii Slottet Fling.


Opakowanie jak widać jest przesłodkie, w kolorze pudrowego różu. Jest to mała tubka, odkręcana o pojemności 30 ml, ale jest dostępna większa wersja. Konsystencja kremu jest dość gęsta, z czego się bardzo cieszę, bo talowe lubię najbardziej. Jest treściwa, bardzo szybko się wchłania, nie pozostawia lepkiej ani tłustej warstwy. No i zapach..... kwiatowy z nutami paczuli, jaśminu i cedru. Idealny dla mnie, osoby lubiącej wyraziste zapachy. Do złudzenia przypomina mi perfumy Lancome La Vie Est Belle. Przecudowny!!


Jeśli chodzi o działanie. To muszę Wam się przyznać, że zaskoczył mnie ten kremik. Przeważnie kosmetyki o dość mocnym zapachu powodują przesuszenie. Tutaj moje dłonie tego nie odczuły. Wręcz przeciwnie. Bardzo szybko konsystencja kosmetyku wchłonęła się w skórę automatycznie  czyniąc ją aksamitną i bardzo delikatną w dotyku. Nawilżenie odczułam dobre ale myślę, że przy minusowej temperaturze, mógłby się okazać troszkę za słaby. Pojemność kremu jest "torebkowa" więc zawsze zabieram go ze sobą, żeby awaryjnie ratował moje dłonie, przy tym odżywiając je i regenerując. 


Krem do rąk od PROCLE Slottet Fling posiada w swoim składzie naturalne olejki, witaminę E oraz mocznik. Dodatkowo w kosmetykach PROCLE nie znajdziecie PARABENÓW, SLS-ów i nie są testowane na zwierzętach.  Jestem niesamowicie ciekawa wersji niebieskiej i zielonej. Czy pachną tak samo obłędnie i czy działanie jest równie zadowalające jak w wersji Slottet Fling?



Pozdrawiam,


Copyright © 2016 My women's world , Blogger