sobota, 18 maja 2019

Fioletowa nieskończoność od Ibd

Fioletowa nieskończoność od Ibd

Dziś nie będzie recenzji, za to będzie dawno już przeze mnie nie pokazywany manicure. Przyznam się bez bicia, że ostatnie miesiące były dla mnie ciężkie w blogowaniu. Totalny brak czasu... Młody rośnie, potrzebuje więcej uwagi, tym bardziej przyszła wiosna, trzeba korzystać z pogody. Także więcej Nas nie ma niż jesteśmy a wieczorem... padamy! Dlatego dziś tak szybciutko.


Mianowicie chciałam Wam pokazać lakier marki Ibd. Jest to lakier hybrydowy w kolorze pięknym bo liliowym! Idealny na teraz jak i na potem. Świeży, wspaniale podkreśla opaleniznę dłoni i zastanawiam się dlaczego tak rzadko po niego sięgam. Może nie tyle co po lakier jak po taki kolor. Jeśli chodzi o markę produktu, to mam pewne zastrzeżenia. Otóż kolorystycznie i pigmentacją jest bosko ale ile warstw trzeba chlapnąć by taki efekt uzyskać, to już tak pięknie się nie robi. Otóż pazury które widzicie mają trzy warstwy i to takie dość pokazne. Jak widać dalej są prześwity i odbija się widoczny odrost płytki. Jestem strasznie zawiedziona, bo kolor jest przepiękny, ale myśl, że muszę aplikować nim aż 3 razy, troszkę mnie od Niego odsuwa.


Żeby jakoś zaradzić tym niedociągnięciom wpadłam na pomysł, by zmalować kilka różyczek, co by zatuszowały sprawę. No i sprawdziły się. Efekt końcowy jest już troszkę żywszy. No ale nie zmienia to faktu, że lakiery Ibd, troszkę jakościowo mnie zniechęciły do siebie. Człowiek i tak czasu nie ma a jak wyskrobie to na pewno nie na potrójne malowanie. Może kiedy życie mi się ureguluje to dam mu jeszcze jedną szansę. A Wy co sądzicie o takich lakierach? Kojarzycie markę Ibd?



Pozdrawiam,





środa, 15 maja 2019

Neutrogena peelingujący żel do cery trądzikowej

Neutrogena  peelingujący żel do cery trądzikowej



Markę Neutrogena bardziej znam od strony balsamów do ciała i kremów do rąk, które zimą jak i przez cały rok bardzo dobrze wpływają na stan mojej skóry. Jedna z marek, której kosmetyki dosłownie w ekspresowym tempie głęboko wnikają w ciało przynosząc fantastyczną ulgę. Po ich produkty do twarzy sięgam sporadycznie bo nie zawsze one mi się sprawdzały. Jednak jest jedna linia, która ma lekką wadę ale do przejścia a mimo to uwielbiam to niej wracać.


Mowa o serii grejpfrutowej tym razem w formie żelu peelingującego przeznaczona do cery trądzikowej. Osobiście takowej nie posiadam ale wszelkie niespodzianki lubią czasem mi się pokazać. Dzięki zawartości drobinek grejpfruta oraz witaminy C, ta wyjątkowa formuła zapewnia oczyszczenie skóry zarówno z zaskórników jak i wyprysków. Dodatkowo wygładza ją i pozostawia wyraznie zdrowszą.


Sam żel ma przede wszystkim przeokrutnie grejfpfrutowy zapach. Tak soczysty tak rześki, no uwielbiam go! Jego konsystencja jest dość gęsta i zawartość drobinek peelingujących jest całkiem zadowalająca i nie jest zbyt szorstka dla skóry. Podczas masażu twarzy jak i ciała ( tak, używam go wszędzie) bardzo dobrze czuć jego działanie. Plus też za opakowanie, które ma charakter informacyjny, ponieważ zawiera wszystkie informacje o produkcie. Podoba mi się również fakt, że producent wspomina, że owy peeling nie zawiera "plastikowych-sztucznych" mikroperełek.


Mam cerę mieszaną ze skłonnością do przesuszania się. Wypryski pojawiają się sporadycznie i pojedynczo. Dlatego używanie jego dla mnie było w celu dobrego oczyszczenia, złuszczenia naskórka i no i upojeniem się jego zapachem, bo naprawdę totalny zastrzyk energii. Poza tym kosmetyk działa łagodnie na skórę, nie podrażnia jej, nie powoduje pieczenia ani zaczerwienienia. Skóra wygląda na jaśniejszą i bardziej miękką. Chociaż zalecenia producenta sugerują, że produkt ten nalezy stosować dwa razy dziennie, osobiście uważam, że może to spowodować wysuszenie skóry z czym ja miałam przyjemność się spotkać. Dlatego z mojego doświadczenia wynika, że stosowanie tego peelingu raz na dwa dni jest wystarczające i zaspokajające cerę. No i taka ciekawostka dla osób z  suchą skórą by po niego nie sięgały, gdyż ta wersja została stworzona specjalnie dla osób o tłustej skórze. Reasumując ja jestem z niego zadowolona jak i z całej różowej serii. Myślę, że dla osób, które męczy trądzik będzie on miał jeszcze lepsze zadanie nie mówiąc o efektach!



Pozdrawiam,




wtorek, 7 maja 2019

Nature Queen oczyszczająca pianka do mycia twarzy

Nature Queen oczyszczająca pianka do mycia twarzy


Pianki do mycia to rzadkość w mojej pielęgnacji. Przeważnie są to żele, mydła, do których chyba już się za bardzo przyzwyczaiłam i najwygodniej jest mi po nie sięgać. Oczyszczająca pianka od Nature Queen  posiada bardzo dobre składniki aktywne. Cenny ekstrakt z ogórka, ekstrakt z chabra bławatka, ekstrakt z kiełków pszenicy, z mydlnicy lekarskiej, z wąkrotki azjatyckiej, jak również ekstrakt z jaśminu, witamina B5, alantoina oraz kwas mlekowy. No i wiadomą sprawą jest, że kosmetyki Nature Queen nie zawierają SLS, SLES, szkodliwych substancji i są w pełni naturalne i ekologiczne. 


Butelka o pojemności 175 ml posiada dość spory dozownik ale jest to chyba klasyczny otwór jeśli chodzi o pianki. Konsystencja kosmetyku jest piankowa, bardzo lekka, delikatna i aksamitna. Do aplikacji wystarczą dwie pompki, które idealnie pokrywają całą twarz, delikatnie oczyszczając ją z wszelkich zabrudzeń. Pianka pachnie przyjemnie, delikatnie, choć spodziewałam się intensywniejszych nut jaśminu, który uwielbiam w kosmetykach.


Piankę używałam w momencie kiedy to moja skóra pod oczami została lekko podrażniona przez nieodpowiedni krem. Był to moment kiedy spisała się nie tylko w kwestiach oczyszczających ale bardzo fajnie uspokoiła moje okolice oczu. Jej naturalny i bogaty skład w ekstrakty ukoiły podrażnione okolice i ponownie odczuwam komfort. Po jej użyciu skóra jest ładnie oczyszczona, przyjemnie odświeżona i delikatnie napięta. Nie zauważyłam aby kosmetyk wysuszał skórę czy powodował inne  niesnaski. Plus za jego doskonałą wydajność.


Kolejny kosmetyk z gamy produktów od Nature Queen i kolejny zachwyt. Nie jestem maniaczką naturalnych kosmetyków ale pomału zaczynam się do nich przywiązywać. Tym bardziej kiedy stosowanie ich  przypomina mi lek na moje rany. Co naturalny skład to nie jakieś dziadostwo chemiczne, za które przepłacamy  a skóra na tym traci. Szczerze polecam, bo naprawdę warto posiadać w sowich zbiorach plony NATURY. Kosmetyki kupicie on-line https://naturequeen.co/sklep/




Pozdrawiam,




czwartek, 2 maja 2019

Modelujący peeling do ciała z solą Morza Martwego Equilibra

Modelujący peeling do ciała z solą Morza Martwego Equilibra


Długi, długi czas powstrzymywałam się przed używaniem wszelkich peelingów. Po prostu jakoś nie ciągnęło mnie do nich i jeszcze "wtedy" moja młoda skóra widocznie tego nie potrzebowała. Ale nastał moment kiedy to ot tak sięgnęłam po peeling niepamiętnej już firmy ale pamiętam wrażenie jakie na mnie wywarł swoim działaniem. Szok i złość dlaczego tak pózno odkryłam zacne właściwości tegoż kosmetyku. Od tamtej pory nie ma mowy bym minimum raz w tygodniu nie popieściła skóry ostrymi drobinkami. Aktualnie pieści moje ciało modelujący peeling  z solą morza martwego od Equilibra.


To unikalna kompozycja składników, które złuszczają, wygładzają i odżywiają skórę. Zawiera: aloes, sól z Morza Martwego, który zapobiega zgromadzeniu się nadmiaru wody w organizmie. Olejek z nasion grapefruita odżywia i uelastycznia skórę. Wąkrotka azjatycka, kasztanowiec, bluszcz - działa tonizująco i przeciwobrzękowo oraz mentol, który przyjemnie orzezwia i chłodzi. Oczywiście nie muszę wspominać, że  w składzie nie znajdziemy parabenów, wazelini i innych barwników


Peeling ma dość spore opakowanie, które mieści w sobie aż 600 gr produktu. Po odkręceniu wieczka kosmetyk zabezpieczony jest folią ochronną i do zestawu dołączona jest "szpatułka". Konsystencja jest jakby dwufazowa. Na pierwszy rzut oka widać płynną ciecz w postaci olejku. Dopiero głębiej możemy dokopać się do peelingu, który na moje oko jest średnioziarnisty. Zapach ma mocny, intensywny i bardzo pobudzający. Mieszanka mięty i rozmarynu to uczta dla dróg oddechowych.


Użycie jego jest czystą przyjemnością. Po wymieszaniu produktu nanosimy go na mokrą skórę, masując ją tam gdzie tego najbardziej potrzebuje. Jeżeli macie ochotę na mocniejszy efekt możecie to zrobić na suchą skórę. Sam peeling jest bardzo konkretnym zdzierakiem. Od samego nałożenia na ciało bardzo dobrze z nią współgra. Nie spływa, a sól podczas masażu równomiernie się rozpuszcza. Jego drobinki są dość ostre ale dzięki zawartości olejku dają przyjemny efekt. Kosmetyk spłukuje się dobrze, pozostawia tłusty film, który o dziwo odpowiada mi. Skóra po nim jest gładka, nawilżona do granic możliwości i nie mam konieczności sięgania po balsam. Peeling ma niby pomóc w utrzymaniu jędrnej skóry, może to i prawda ale samym scrubem raczej nic nie zdziałamy. Nie zmienia to faktu, że moje ciało jest bardziej sprężyste, odżywione, natłuszczone i rześko pachnące! Plus ogromniasty za jego fenomenalną wydajność! Uwielbiam!




Pozdrawiam,



Copyright © 2016 My women's world , Blogger