Długi, długi czas powstrzymywałam się przed używaniem wszelkich peelingów. Po prostu jakoś nie ciągnęło mnie do nich i jeszcze "wtedy" moja młoda skóra widocznie tego nie potrzebowała. Ale nastał moment kiedy to ot tak sięgnęłam po peeling niepamiętnej już firmy ale pamiętam wrażenie jakie na mnie wywarł swoim działaniem. Szok i złość dlaczego tak pózno odkryłam zacne właściwości tegoż kosmetyku. Od tamtej pory nie ma mowy bym minimum raz w tygodniu nie popieściła skóry ostrymi drobinkami. Aktualnie pieści moje ciało
modelujący peeling z solą morza martwego od Equilibra.
To unikalna kompozycja składników, które złuszczają, wygładzają i odżywiają skórę. Zawiera: aloes, sól z Morza Martwego, który zapobiega zgromadzeniu się nadmiaru wody w organizmie. Olejek z nasion grapefruita odżywia i uelastycznia skórę. Wąkrotka azjatycka, kasztanowiec, bluszcz - działa tonizująco i przeciwobrzękowo oraz mentol, który przyjemnie orzezwia i chłodzi. Oczywiście nie muszę wspominać, że w składzie nie znajdziemy parabenów, wazelini i innych barwników.
Peeling ma dość spore opakowanie, które mieści w sobie aż 600 gr produktu. Po odkręceniu wieczka kosmetyk zabezpieczony jest folią ochronną i do zestawu dołączona jest "szpatułka". Konsystencja jest jakby dwufazowa. Na pierwszy rzut oka widać płynną ciecz w postaci olejku. Dopiero głębiej możemy dokopać się do peelingu, który na moje oko jest średnioziarnisty. Zapach ma mocny, intensywny i bardzo pobudzający. Mieszanka mięty i rozmarynu to uczta dla dróg oddechowych.
Użycie jego jest czystą przyjemnością. Po wymieszaniu produktu nanosimy go na mokrą skórę, masując ją tam gdzie tego najbardziej potrzebuje. Jeżeli macie ochotę na mocniejszy efekt możecie to zrobić na suchą skórę. Sam peeling jest bardzo konkretnym zdzierakiem. Od samego nałożenia na ciało bardzo dobrze z nią współgra. Nie spływa, a sól podczas masażu równomiernie się rozpuszcza. Jego drobinki są dość ostre ale dzięki zawartości olejku dają przyjemny efekt. Kosmetyk spłukuje się dobrze, pozostawia tłusty film, który o dziwo odpowiada mi. Skóra po nim jest gładka, nawilżona do granic możliwości i nie mam konieczności sięgania po balsam. Peeling ma niby pomóc w utrzymaniu jędrnej skóry, może to i prawda ale samym scrubem raczej nic nie zdziałamy. Nie zmienia to faktu, że moje ciało jest bardziej sprężyste, odżywione, natłuszczone i rześko pachnące! Plus ogromniasty za jego fenomenalną wydajność! Uwielbiam!
Pozdrawiam,